niedziela, 1 kwietnia 2012

A dalej było tak


Jak już zostałam panią na włościach to ogarnęła mnie nieopisana radość. Nie mogłam się doczekać spotkania z domem, teraz już moim naprawdę. Już meblowałam go w wyobraźni, szyłam poszewki na poduszki, serwetki i obrusy. Rozkładałam utkane z gałganków chodniki i siedziałam w fotelu przy kominku popijając czerwone wino. Szybko okazało się, że zanim będę się mogła wnętrzarsko i winiarsko realizować, upłynie nieco czasu. Dom potrzebował gruntownej renowacji i niewielkiej rozbudowy. Ze starego domu zostały tylko ściany zewnętrzne, belki stropowe (niektóre znacznie nadjedzone przez spuszczele), parapety przy trzech oknach, bo tylko tyle miał nasz dom na parterze otworów okiennych, schody do piwnicy, drzwi z ganku do wnętrza domu (nadjedzone przez kołatki czy może też spuszczele), kafle piecowe, z których powstał piec kuchenny („angielka” niestety oddała ducha i nie dało się jej uratować). . Sprawy urzędowe załatwiano nam prawie „ od ręki”, szybko i życzliwie. Za to cenię urzędników w mojej gminie, i w powiecie, bo tak jest do dziś.

Z remontem nie spieszyliśmy się zbytnio, bo w tzw. międzyczasie najpierw ja, a potem mąż, wylądowaliśmy na jakiś czas znów za różnymi granicami. Ja trafiłam do kraju obfitującego w owce. I wtedy powrócił sen o rogatych, choć te pasące się wzdłuż i w poprzek zielonej wyspy rogate nie były. Wiedziałam, że te owce w końcu mnie dopadną. Czy chcę, czy nie. Postanowiłam zatem dobrze się na nasze spotkanie przygotować. Poczytać, popytać i pooglądać. Jak postanowiłam, tak zrobiłam.

Dom i wieś stały się moją obsesją. Każdą wolną chwilę spędzałam na wsi. Coraz wcześniej wyjeżdżałam z miasta, coraz później wracałam. Zrezygnowałam z urlopu na rzecz wolnych piątków w ciągu całego roku, bo wtedy już w czwartek byłam w domu. Przemyśliwałam nad sposobem eleganckiego „porzucenia” pracy, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. W końcu mój Anioł Stróż dogadał się z Panem Bogiem i pomogli mi wywinąć się skutecznie ze szponów biznesu i pracoholizmu . Pewnego pięknego ranka prosto znad pięknego i nowoczesnego biurka w jeszcze piękniejszym biurowcu trafiłam do karetki i na sygnale powieźli mnie do szpitala. Tak zakończyłam karierę businesswoman. Jak kończyć , to z hukiem. Mogłam więc bez skrupułów zrezygnować z pracy z powodów zdrowotnych, co też po półrocznej rekonwalescencji uczyniłam. W tym nieszczęściu miałam szczęście, bo przecież zakończenie mogłoby być zgoła inne. Postanowiłam skorzystać z szansy i zacząć naprawdę nowe życie. C.d.n.

Pozdrawiam zaglądających

15 komentarzy:

  1. I teraz będę co i rusz zaglądać czekając na dalszy ciąg dalszego ciągu... Jak w najlepszym serialu, normalnie!
    Buziaki
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam problemy z internetem znów, ale postaram się za długo Was w napięciu nie trzymać. To tylko początek taki nieco dramatyczny był, potem już było "z górki"

      Usuń
  2. nie no...... co najmniej tak jak Jola w Jolinkowie... Ty to umiesz budować napięcie!!! Żesz!!! Pisz mie tu szybko bo spać nie będę mogła, a pisałam że cierpię na bezsenność nie? :-).
    Ale tak na poważnie to jakoś tak w 100% Cię rozumiem.
    pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie napisane! Z zapartym tchem przeczytałam oba "odcinki" i teraz z niecierpliwością będę czekała na ciąg dalszy :). Mam tylko nadzieję, że nie potrwa to zbyt długo :). Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pobiłaś na głowę wszystkie seriale. Jeszcze żaden mnie tak nie wciągnął!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniała historia :) Nie zapomnij napisać jak spotkałaś rogate owce , proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no, czyli Twój Anioł Stróż, pogroził Ci solidnie. Owieczko, ja uważam, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny, najpierw uchylił Ci furtkę, a później potrząsnął Tobą tak na maksa. Mój też nie próżnował i tak mnie pokierował, że i moja zamknięta furtka się otworzyła. Wierzyć, czy nie, każdy z nas ma swojego Stróża :)Dalej, dalej i co było dalej?

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo często zadajemy sobie pytanie - dlaczego?
    A czasem o wiele ważniejsze jest - po co?
    Choroba zawsze jest po coś.
    Wspaniała opowieść o tym, że nie jesteśmy sami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Magdo, ja dopiero wtedy to zrozumiałam. Wcześniej interesowało mnie tylko dlaczego.

      Usuń
  8. ...To nie przypadek...;)
    Czekam na ciąg dalszy opowieści !
    pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Prosimy dalej,dalej ... może dłuższe te odcinki ? :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam z zapartym tchem, coś czuję, że można byłoby osnuć na Twoim życiu jakąś świetną powieść, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. kolejny dowód na to ,ze ŻYCIE pisze najlepsze scenariusze - przebieram nóżkami w oczekiwaniu na kolejny odcinek!!!!!!!!!!!!coś mi się zdaje ,ze zapowiada się "coś" lepszego niż serial. ... A swoją drogą fajnie się teraz Ciebie czyta ( bo czas odcedził ważne od nieistotnych ) ,ale myślę ,że wcale nie było łatwo ,lekko i przyjemnie ....ściskam jola

    OdpowiedzUsuń
  12. Mieszkasz w najpiękniejszym domu jaki widziałam.
    Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czyli los i Twój Anioł Stróż zadecydował za Ciebie, gdzie Ci jest najlepiej :) :)

    OdpowiedzUsuń