Jako zarejestrowany producent coś musiałam wyprodukować. Jako zupełnie nierejestrowana zaklinaczka pogadałam z owcami, abyśmy coś może, jednak, niedużo, ale choć trochę wyprodukowały. Panny się zgodziły i oto taki przekrój naszej produkcji, tak w ramach przerywnika przed następną częścią opowieści.
Pozdrawiam
Powiem szczerze, że chciałabym być przy tym jak panny się zgadzały :)
OdpowiedzUsuńJako zadeklarowana kuchara zazdroszczę Ci tych serów i jestem bardzo ciekawa jak to się to mleko z owiec pozyskuje (rozumiem, że się doi, ale jak, kiedy itd? Jak to się dzieje?). Z kóz czy krów to rozumiem, ale co do owiec to chciałabym przeczytać jak to jest. Może w przyszłości mi się wiedza przyda.
Pozdrawiam :)
Piękne efekty współpracy! Na widok tych serów aż mi ślinka pociekła - bardzo lubię wszelkie sery, a takich jeszcze nie miałam okazji spróbować :).
OdpowiedzUsuńCzy wełna z runa Twoich owiec należy do tych bardziej podgryzających, czy też nie?
Czytam z zapartym tchem Twoją opowieść i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Coś czuję, że jak skończysz to jeszcze raz przeczytam sobie całość już hurtem, bo pięknie piszesz :).
Pozdrawiam serdecznie :)
No niezły przerywnik, bardzo smaczny, skąd nabyłaś te magiczne umiejętności robienia serów, tylko nie mów, że Ci owieczki podpowiadały :) Ja próbuje dogadywać się z moimi kózkami i też coś tam już wyprodukowałyśmy :) Mam dobrych nauczycieli Mistrzów w tej dziedzinie i coś tam już mi wychodzi, ale żółte sery, to już dla mnie wyższy stopień wtajemniczenia:) buziaki śle dzisiaj zimowe :)
OdpowiedzUsuńOooooooo! Rewelacja!
OdpowiedzUsuńNa runie i przędzeniu kompletnie się nie znam, ale sery zawołały do mnie radośnie!
Przypuszczam, że dojenie bardzo pracochłonne, bo owieczkowe wymiona niezbyt wielkie. Ale owcze sery to potęga! Obok kozich, ma się rozumieć :):)
Niedaleko nas było duże stado owiec, ponad 300. Właściciele twierdzili, że sprzedaż runa minimalnie przekracza koszt strzyży, mleka nie mieli czasu pozyskiwać i użytkowali stado wyłącznie mięsnie, co też ponoć się nie opłacało. Zatem stada się pozbyli. I teraz nie wiem, czy brakło tam pasji i miłości do tego co się robi? Czy pasja powoduje, że wszystko wokół, cały świat (więc również odbiorcy produktów) Ci sprzyja? A może pasja całkowicie zastępuje potrzebę zarobku i sprawy bytowe lokuje się wtedy w innym miejscu? U każdego układa się według jego własnego "klucza". Nie wiem jaki tam zadziałał.
Pozdrowienia!
Znajomo wyglądające te wełenki ;) A sery - sama radość i pyszność!
OdpowiedzUsuńWełna- to najbardziej przemawia do mnie na zwierzu no i już w gotowym ubranku, bo do prząśniczki mi daleko, oj! daleko!
OdpowiedzUsuńAle te sery!...jej....tak bym pożarła coś zdrowego i smacznego....:)
Ślinka leci :)
cudny kolor runa mają Twoje owieczki :D
OdpowiedzUsuńja niestety podziwiam tylko ich kolorystykę z doświadczenia wiem, że dla mnie ich runo jest zbyt charakterne :))
Przędłam runo wrzosówek z chorzowskiego i wrocławskiego ZOO ale były raczej w szarościach a Twoje są pięknym brązem przetykane :)
sery wyglądają pięknie i smakowicie - cudna współpraca :)
Pożądliwym okiem spojrzałam na sery, mnie zostaje tylko mleko krowie. Naczytać się nie mogę, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNo i właśnie o taką kooperatywę chodzi.Czy feta też jest w repertuarze pasterskich wyrobów, a sery są w 100% owcze czy są też u Ciebie gatunki z mieszanego z krowim mlekiem.
OdpowiedzUsuńJaka szkoda że nie można przesłać tych pyszności pocztą!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńA może można ??? ( napisane z nadzieją :)
OdpowiedzUsuńSery przepyszne.... do dziś pamiętam, a wełenka na żywca w kolorach bajkowych.
OdpowiedzUsuńU mnie Franciszek kształtu nabiera Beatko, ale jeszcze chwila :)
Owieczko, zajrzyj do Jagódki, tam czeka na Ciebie cudny Anioł Stróż, teraz Twoje owieczki będą bezpieczne :) patrze na niego i patrze i nie mogę oczu oderwać :)
OdpowiedzUsuńJest boski. Cóż jeszcze można rzec. Ma ta nasza Jagódka talent, co się zowie. Czekam z niecierpliwością na Anioła
Usuń