Gdy pracowałam w mieście w nowoczesnym biurze nie marzyłam o niczym innym tylko o sielskim życiu w moim domku na wsi. Myślałam, że jak nie musiałabym pracować, to mogłabym wreszcie żyć. Obsesją stało się poszukiwanie sposobu uwolnienia się od. Ale to już wiecie.
Uwolniłam się, tak myślałam. Z pomocą Boską i Anielską. Zrezygnowałam z pracy, ale mentalnie dalej żyłam problemami firmy, koleżanek z pracy, byłam tez tam częstym gościem, jeszcze jakiś czas coś tam dla firmy robiłam. Ten proces „odcinania pępowiny” był długi. To było moje pierwsze zaskoczenie, bo w ogóle nie brałam pod uwagę, że będę musiała adaptować się do życia bez etatu. Okazało się, że ten „przymus” pracy był we mnie. Obiektywnie rzecz ujmując żadnego musu nie było. Mąż pracował, nie musiałam się więc martwić o byt. „Dom” w mieście, dom na wsi, dwa samochody, jedna pensja co prawda, ale da się żyć , dzieci „na wylocie”. Pracowałam, bo chciałam, ale nie potrafiłam podjąć decyzji o zmianie. I gdyby nie pewne okoliczności nie podjęłabym jej do dziś.
Od czego jest jednak Anioł Stróż?.
Żyłam więc jakby w rozdwojeniu. Trochę w mieście, trochę na wsi. Nie miałam pomysłu co mam z tą podarowaną wolnością zrobić. Miotałam się. Przestałam miewać kolorowe sny.
Osiągnęłam pierwszy etap wolności, byłam już wolna od. Wszystko byłoby w porządku, jeśli miałabym to „ coś”, do czego ta wolność mi potrzebna, ale ja jeszcze nie byłam wolna do. Nie byłam gotowa do, że użyję tu słów Bhagwan Shree Rajneesha (Osho) z jego książki „Wolność. Odwaga bycia sobą” – „tworzenia, bycia, wyrażania, do śpiewania swojej pieśni, tańczenia swojego tańca”. Ale choć całe życie byłam niecierpliwa i, jak to mówią „w gorącej wodzie kąpana”, dałam sobie czas. Pomyślałam, że skoro „za rogiem tak się o mnie szarpał mój Anioł z Bogiem”, to jakiś cel w tym jednak być musi. Do dziś nie wiem jaki, ale w końcu znalazłam do.
Zawsze mi się wydaje ,że w życiu nie ma przypadków i że wszystko co przeżywamy zaplanowane jest gdzieś "na górze".
OdpowiedzUsuńTak też myślę. I jeśli czasem coś się dzieje nie po mojej myśli, to myślę sobie, że widocznie nie jest to mi pisane.
OdpowiedzUsuńA ja nie wiem, czy już swoje "do" znalazłam. Cały czas jeszcze się szarpię, szukam czegoś. Może i mój Anioł Stróż w końcu wskaże ścieżkę.
OdpowiedzUsuńa ja myślałam, że tylko ja tak mam ...
UsuńNie jest to popularny temat blogowy :)
Dziękuję za ten "odcinek"! Bardzo dla mnie.
OdpowiedzUsuńCzy ja się pomyliłam, myślałam, że chcesz Anioła bo nie dajesz znaku zycia a wygrałaś candy, Anioł będzie Twój, ale czekam na jakiś kontakt, wysłałam Ci maila i nic :(
OdpowiedzUsuńmyślę ,że do "DO" trzeba czasem dorosnąć , czasem się pochylić, polubić ciszę, czasem brak akceptacji i opinię wariata ;-) ...
OdpowiedzUsuńwiele ludzi marzy o wolności i "braku etatu" ,ale wiąże się też ona z wieloma nie do końca "przyjemnymi" sprawami
Fajnie jest, kiedy ma się to "do", ale fajnie jest też kiedy można z niego korzystać. Ja na razie mam to "do" na mojej wsi, ale niedługo będę musiała je na jakiś czas stracić, żeby pójść do pracy i robić wszystko, żeby do "do" powrócić i czuć się wolna.
OdpowiedzUsuń"Wolność. Odwaga bycia sobą." Piękne słowa i ja i Ty już wiemy, że warto mieć tą odwagę, wiesz, ja chyba teraz bardziej jestem sobą niż te ileś tam lat temu. Wymuskana, wypachniona, z tysiącami nieważnych problemów. Owieczko - czyli są :) ja o Tych Stróżach na A..czekam niecierpliwie na kolejne posty, ale mam nadzieje, że my już jakoś niedługo się zobaczymy.
OdpowiedzUsuńJa też jestem bardziej sobą w tych kaloszach, z połamanymi paznokciami często, z jagniętami na ręku, z wiadrami wody i górami siana. Nigdy bym nie uwierzyła, że takie życie będzie dla mnie tak prawdziwie moje, będzie dawało radość i spełnienie. Już nie mogę się doczekać spotkania. Dogadam się z Martą i napiszę do Ciebie, to dogadamy terminy. Buziaki
OdpowiedzUsuńCzytamy kolejny raz "ten odcinek" i zastanawiamy się ,chyba trochę inaczej niż większość bo nie nad tym "jak tańczyć swój taniec" ale odwrotnie jak to jest gdy się tańczy nie swój taniec.Z wykształcenia jesteśmy przedstawicielami t/z wolnego zawodu,od 25 lat mieszkamy na wsi i nie wykonujemy tego wolnego zawodu bo nie był dla nas zbyt wolny.
OdpowiedzUsuńZ tym wielkim zaciekawieniem czytamy o Twoich wyborach przemyśleniach i dochodzeniu do prawdziwej wolności jaką daje tylko bliskość natury,rolnictwo,wieś z wszystkimi tego + i - :)
a my wolni OD tak... - chyba już. DO... jeszcze nam niezmiernie daleko. Ale wiemy przynajmniej dokąd zmierzać. :-) Połamane paznokcie, zero makijażu, odrosty większe niż to bywało niegdyś... TAK!! i dobrze mi z tym. Dziękuję za TEGO posta. Cenny. :-) Ogromnie
OdpowiedzUsuńCiężko wyrwać się z tego kołowrotu służbowych, zawodowych zależności, pracy od-do, i kiedy przychodzi ten pierwszy dzień wolności, to właściwie nie wiadomo, co z nim zrobić; w człowieku tkwił ten przymus, mnie było źle, nie mogłam znaleźć sobie miejsca, wyszukiwałam różne zajęcia, byle coś robić, jak to tak, usiąść? poczytać? poleżeć? długo przestawiałam się na wolność; a teraz życie płynie sobie swoim rytmem, nie gonię na zapalenie płuc, praca wokół sprawia mi wielką przyjemność, smakuję życie; z króciutkimi paznokciami, czasami bąblami na rękach, w roboczych spodniach, czasami machnę kreskę na powiece, bo wydaje mi się, żem wypłukana jak ryba, jeszcze nie mam zwierząt, ale kto wie? pozdrawiam serdecznie ... i czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńJak tak czytam Twoje wpisy to czasem zastanawiam się nad swoim podejściem do życia, które cały czas się zmienia. Kiedyś wszystko było czarne i białe. Zero szarości i kompromisów. Teraz już widzę drugie dna, potrafię poczekać na rozwój wydarzeń. I mam coś czego nie miałam, więcej słucham intuicji i... czasem nie robię nic, bo wychodzę z założenia, ze wiele spraw rozwiązuje się bez naszego udziału. Nie chodzi o bezwolność i poddawanie się prądowi. Jednak ja tyle energii zawsze traciłam brnąc pod prąd, ze chyba już mam troszkę dość...Teraz mam inny problem. Duży. Nie wiem jak się skończy. Może wielkim dup!A jednak ufam, ze Los mnie nie skreślił, Mój Dobry Duch czuwa i to co się dzieje, nie jest tak naprawdę przeciwko mnie. Chyba znów czekają mnie wielkie zmiany....
OdpowiedzUsuńNiech Dobry Duch Ci sprzyja. Nie wiem, może to przychodzi z wiekiem, to słuchanie intuicji i "poddanie się" biegowi rzeczy. Niektórzy wiedzą od początku, inni nie dowiedzą się wcale, a jeszcze inni błądzą, ale szukają i znajdują. Czasem...
OdpowiedzUsuńTak.... mi trzeba wielkiej wody..... tej dobrej.
OdpowiedzUsuńJa też dopłynę na swoją wyspę!
no dobrze, i tak nie potrafię zrozumieć jak się 'od' uwolniłaś. Ja jestem 'do' już dawno przystosowana, ale 'do' podjęcia decyzji 'od' jest mi jeszcze daleko, a to przez samą siebie a to przez męża. Ech
OdpowiedzUsuńjuż wiem jak 'od'. Dobrze, że się dobrze skończyło.
UsuńZazdroszczę Ci znalezienia do i uwolnienia się od :)
OdpowiedzUsuńteż bym chciała, ale u mnie to nie takie proste niestety :( ale marzyć mogę :)
Kurcze, tak sobie serfując po różnych blogach, fajnych ludzi - widzę, że nie jestem jedyna, która marzy o prostym życiu, o kozie, kocie, psiaku i owcy w ogrodzie.
OdpowiedzUsuńDzięki naprawdę super Blog.
Pozdrawiam
Aniab
Witam Cię Aniub w moim owczym gospodarstwie. Czuj się tu dobrze, jako i my sie czujemy.
UsuńOd paru dni zaglądam na różne wiejsko-miejskie blogi, czytam o ludziach zmieniających sposób życia i jestem pełna podziwu. Większość ma tyle siły, marzeń i zaparcia do dokonania zmian - może i mój Anioł Stróż sprawi, że nabiorę odwagi . abym mogła tworzyć, być sobą , wyrażać siebie , śpiewać swoje pieśni i tańczyć swój taniec...
OdpowiedzUsuń