czwartek, 12 kwietnia 2012

W poszukiwaniu rogatych owiec

Morycek z wyką w młodniku
Rachela na pierwszym planie, potem Antonina i Sara (ale o niej kiedy indziej)


Jak już zdecydowaliśmy się na owce, zaczęłam działać czyli szukać ogłoszeń o sprzedaży wrzosówek i dzwonić pod niezliczone numery telefonów. Dziś jeszcze na wspomnienie moich telefonicznych konwersacji uśmiecham się. Zapewne niektórzy moi rozmówcy uznali mnie za niespełna rozumu. Pierwsze moje pytanie, po upewnieniu się, że dodzwoniłam się właściwie i ogłoszenie jest aktualne, dotyczyło… oczywiście rogów, jakżeby inaczej. I tu najczęściej zapadała krótka cisza.

- Czy owce, które Pan sprzedaje mają rogi? Cisza…

-No jak to rogi? No, mają.

-Ale czy te rogi to mają dziewczyny, tzn. samice?

- Samice? Coś pani, barany to mają rogi.

-A samiczki, maciorki (tu rzuciłam fachowy termin, żeby sobie nie myślał) nie mają żadnych, choćby malutkich?

- Nie, nie mają.

-To ja bardzo dziękuję za rozmowę, bo szukam owiec z rogami.

I tak wiele razy. Żadnych rogatych. Postanowiłam zacząć więc od kolorów.

-Dzień dobry, chciałabym kupić parę owiec wrzosówek. Jaki kolor runa mają pańskie owce?

-Są siwe.

-Siwe czyli szare?

-Szare.

-Jasnoszare, ciemnoszare, antracytowe, szare szare czy szare czarne czy brązowoszare, jak szare?

-Szare to szare, czego pani właściwie chce.

Miałam dość. Niczego nie mogłam się dowiedzieć. O kolor oczu postanowiłam już nie pytać, choć to wskazówka ważna jest w związku z dziedziczeniem koloru, ale nie sądzę, abym pytając o kolor oczu owiec znalazła zrozumienie po drugiej stronie.

Przyjdzie mi kupić jakiekolwiek, pomyślałam. Zdaję się na los. Zadzwoniłam ostatni raz. Odebrał kobiecy głos. Ja od początku. Czy ma owce do sprzedania, itd. Ona, że ma, ale nie ona tylko taki znajomy starszy pan. Czy mają rogi, pytam. Mają, a jakże. A czy są kolorowe, tzn. i szare, i czarne i brązowe na przykład. Pani ochoczo potwierdziła, że mają przeróżne kolory. Umówiłam się więc z panią, że jutro przyjadę pod podany adres po owieczki, pani obiecała przekazać tę informację sprzedającemu. Byłam szczęśliwa, że wreszcie je znalazłam. Wieść rozniosła się po wsi, że ja naprawdę jutro kupuję owce. Jedni pukali się w głowę, inni mrugali porozumiewawczo okiem. Rano przyszedł sąsiad zapytać, czy mógłby ze mną się po te owce przejechać. Czemu nie. Inaczej jechałabym sama. A tak pojechaliśmy we dwoje. Na miejscu okazało się, że są do sprzedania wrzosówki, ale takie jakieś całkiem nie takie. Właściciel stada -starszy i bardzo sympatyczny pan - ucieszył się serdecznie na nasz widok. Spojrzeliśmy sobie w oczy i on chyba dostrzegł w nich przerażenie i chęć natychmiastowej ucieczki. Popatrzył tak smutno i powiedział „to dobre i kochane owce”. No masz. Żaden z tych hodowców, z którymi rozmawiałam, nie mówił tak o swoich zwierzętach. A tu dobre i kochane. I co ja miałam wtedy zrobić. Rogate czy nie, kolorowe czy szare moje będą one, bez dwóch zdań. Powiedziałam, że w takim razie zabieram dwie. Pan poszedł po nie. Pierwsza, którą przyprowadził była tak brzydka, że pomyślałam, że zwariowałam, kupując ją. Rogi miała symboliczne, była białoszara. Ale tak patrzyła na mnie, jak ten jej pasterz. Pogłaskałam ją i nazwałam Rachel, co znaczy po hebrajsku owieczka albo jagnię, druga była niewiele ładniejsza, ale miała całkiem ładne szare runo. To Antonina (to imię nadał mąż). To moje pierwsze owieczki. Tydzień później dołączył do nich Moryc, półroczny baranek.

Rachelą cieszyłam się krótko. Dwa tygodnie później przewróciła się na łące i odeszła do krainy wiecznie zielonych pastwisk, prawdopodobnie był to zawał serca, a ona była w swej pierwszej ciąży. Byłam zdruzgotana. Nie mogłam się z tym pogodzić, ryczałam jak bóbr kilka dni. Na takie przeżycia nie byłam przygotowana, nie chciałam być.

Początek mojej pasterskiej przygody, jak widzicie, to radość i smutek. I tak już będzie.

Antonina zaś, jakby na pocieszenie dla mnie, postanowiła zostać rogatą owcą i zaczęły jej rosnąć rogi.

15 komentarzy:

  1. czad.....a czy słyszała Pani o świniarkach...tez mają rogi :-) i owce św Jakuba i wiele wiele innych...ale wrzoski sa fajne. Jak coś to dam kontakt do mojej koleżanki pod Warszawą hoduje te owce i nawet przerabia runo. Pozdrawiam

    HOWGH

    OdpowiedzUsuń
  2. Świniarki są białe, a białych owiec nie chciałam, poza tym mają rogi szczątkowe, takie jak Rachel, a mnie marzyły się rogi porządne i dobrze wykształcone, takie jak u luneburskich schnuk. Moje obecne stado liczy ponad 100 sztuk i również przerabiam runo. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. 100 sztuk i wszystkie mają imiona?

    OdpowiedzUsuń
  4. Imiona mają dziewczyny i te tryki, które karmię butelką. Z karmionych chłopców został mi Franek, Józef poszedł do innego gospodarstwa. Stuart zakończył życie. Bazyl i Max wyjechali na Pomorze, "produkować' inne rogate owce. Rabuś, syn Abigail, jest łaciaty i chciałabym go zostawić, tak jak Franciszka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja koniecznie kiedyś muszę Twoje owce zobaczyć :DDDDDDDD wrzosówki tez mi od dawna chodzą po głowie :))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam Twoje samozaparcie, upór w poszukiwaniu, i znowu coś się wydarzyło, co dało Ci znak; owca spojrzała w oczy, właściciela słowa "dobre i kochane" i ... pewnie to był zaczątek Twojego stada rogatych owieczek; 100 sztuk, nie mieści mi się w głowie, w Rumunii widziałam, jak pasterze chodzili z długimi kijami, też taki masz? jak ogarniasz to wszystko sama? paszę na zimę, choroby, odejścia, narodziny? no i strzyżenie; czytam jak najlepszą powieść, ciągu dalszego czekam, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to zaczątek, może nie najbardziej rogaty i ładny, ale z nimi zaczęłam życie pasterza. Kija nie mam, a bardzo chciałabym, bo taki pastorał bardzo jest przydatny. Mam laskę orzechowa, która od biedy kij zastępuje czasem.

      Usuń
  7. ach, wzdycham tylko i śmieję się od ucha do ucha. Jak to dobrze ,że są na świecie tacy ludzie jak TY .ściskam wszystkich jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem też się śmieję z tego wszystkiego, jak tak spojrzę na całokształt z lekkim dystansem. Odrobina "szaleństwa" wskazana jest wszak dla zdrowotności. Buziaki

      Usuń
    2. święta racja :-))))))))))))))))dzięki upływowi czasu można wyłuskać to co było najistotniejsze :-)

      Usuń
  8. No tak, wiedziałam, że masz owce, bo o nich piszesz od dawna, ale że aż tyle? To musi być niezłe stado.

    Jakby mi ktoś powiedział, że owce, które sprzedaje są dobre i kochane, to też by mnie to urzekło. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobre i kochane ...
    Tak się zaczęło i tak już zostało.

    OdpowiedzUsuń
  10. Mało tego..... Beata zobaczyła motek uprzędzionej wrzosówki i od razu powiedziała: - To wełna Noemi!
    Tak, tak..... poznała i Noemi to Noemi, ja też już jej inaczej nie nazywam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Naprawdę świetnie się to wszystko czyta co piszesz.

    OdpowiedzUsuń