niedziela, 16 stycznia 2022



 In memoriam

Od dziecka fascynowały mnie dzieje wsi, miasteczek, miast, ich mieszkańców, domów, sprzętów, tkanin, ubrań, zwyczajnego codziennego życia. Taka historia bliska, której jeszcze czasem dane nam dotknąć. Pewnie dlatego nie chciałam nigdy mieszkać w nowym domu.

Poza tym nowe (w szerokim znaczeniu) mnie nie pociąga.

Nam (Pasterz z tego samego drzewa wyrzeźbiony, rzec można) podoba się i jest ważne ratowanie tego, co da się jeszcze uratować, wydobywanie z czeluści niepamięci i pamiętanie.

Zamieszkać w domu z kilkusetletnią historią w jednej z najstarszych wsi regionu (wieś liczy sobie 781 lat) to dopiero gratka. Wprowadzasz się do chaty i już nie masz wyjścia. Nie tylko dotykasz, ale zanurzasz się w historii jak w mykwie. Myślisz o tych, którzy byli tu przed tobą. 200, 300, 400 lat temu. Dusze domowe domagają się bowiem pamięci. Na każdym kroku. Mogił byłych mieszkańców od dawna nie ma,  nikt ich już nie wspomina. A Dom pamięta. I opowiada. Trzeba tylko chcieć i umieć słuchać. Dotykając tych pięknych ciosów z miejscowego piaskowca wspominamy więc pierwszego znanego nam z nazwiska właściciela Bauerngut Nr. 340 in Schmottseiffen (wcześniejszych nie sposób już chyba „namierzyć”, ale za moim ulubionym poetą  zawołam sobie „niech żywi nie tracą nadziei”!), Christopha Beiera, który pół roku po zakończeniu wojny trzydziestoletniej (trwała od 23 maja 1618 do 24 października 1648), 17 kwietnia roku  1649 oddał swoje gospodarstwo kmiece zagrodnikowi Michelowi Heiderowi w zamian za jego zagrodę. Być może nie miał spadkobiercy, może nie miał sił gospodarzyć w pojedynkę i utrzymać dużego gospodarstwa. Pamiętamy Michałowego syna Christopha Heidera, jego następcę Balzera Arnolda, Christopha Wernera, Balzera Langego i jego synów, Johannesa  Döringa, Johanna Georga Allgerta i jego syna  Gottfrieda. Wreszcie familię najbardziej "zasłużoną" dla domu i gospodarstwa nr 340, najdłużej w nim gospodarującą, której  nasz dom z przyległościami w dużej mierze zawdzięcza obecny kształt, a krajobraz 3 okazałe lipy, czyli Antona Austa z Hennersdorfu, który za cenę 6312 i pół marki (336 2/3 talarów) 26 kwietnia 1799 roku gospodarstwo zakupił,  jego syna Antona i jego żonę Catharinę, de domo Tielz, którzy w 1840 roku przejęli gospodarstwo a w 1846 roku zbudowali z wdzięczności kapliczkę przy drodze na pastwiska z tyłu domu, może w podzięce za narodziny syna. W 1876 oddali gospodarstwo synowi Franzowi i przenieśli się do "Stübchen neben dem Wohnraum", mając jeszcze do swej dyspozycji "Kammer über den Kuhstahl", wspominamy młodą żonę Franza,  którą poślubił w tymże 1876 roku, Marię de domo Scholz, której prosta skrzynia posagowa zdobi wnętrze pewnej zaprzyjaźnionej Galerii w Górach Izerskich. Młodą Marię pełną nadziei na długie udane wspólne z Franzem życie, a która już trzy lata później została wdową, gospodarowała samotnie trzy lata, aż do ślubu w roku  1881 z Franzem Josephem Schusterem. Franz Joseph, syn kmiecia z Geppersdorfu, sąsiedniej wsi, jako inwalida wrócił z wojny francusko-pruskiej (trwającej od 19 lipca 1870 do 10 maja 1871) a dziesięć lat później poślubił wdowę wraz z całym dobytkiem i gospodarstwem. Wspominamy ich córki Agnes i Annę. Annę i jej męża Brunona Rothego,  ostatniego przedwojennego gospodarza pod nr 340, potomka jednej z pierwszych rodzin osiadłych we wsi w XIV wieku, pogrzebanego 20 sierpnia 1945 roku w rodzinnej wsi. Ich dzieci,  Marthę, której maleńka książeczka do nabożeństwa otrzymana z okazji I komunii nadal leży na półeczce w pokoju Austów i Gerharda, który na parę dni przed swymi dwudziestymi urodzinami zaginął podczas walk w Zatoce Biskajskiej.

Wspominamy mieszkańców powojennych, rodzinę W. i  ostatnich przed nami właścicieli gospodarstwa, Janinę, sybiraczkę, i Władysława, żołnierza, których wyrwano z korzeniami z ich ojczyzn i przesadzono akurat tu, na obcą ziemię, do domów z kamienia, wielkich i nieprzyjaznych, jakże innych od dwuizbowych zrębowych chałup z glinianymi piecami. To na ich grobach na miejscowym cmentarzu zapalamy świeczki symbolicznie dla Wszystkich naszych poprzedników. My też wszak będziemy tu mieszkać tylko „chwilę”.

„Dies Haus ist mein und doch nicht mein.

Beim Nächsten wird es auch so sein.

Dem Dritten wird es übergeben.

Der Vierte wird nicht ewig leben.

Den Fünften trägt man auch hinaus.

Nun frag ich:Wem gehört dies Haus?”

 

a w wolnym tłumaczeniu

Ten dom jest mój i nie jest mój

Będzie też Twój ale nie Twój

po Tobie będzie należał do Niego

Gdy umrze On będzie Następnego

I po Nim przyjdzie znów jakiś On

Czyj zatem jest ten tu nasz dom?


 

zdjęcie znalezione w domu

fragment odpisu aktu przekazania gospodarstwa przez Antona Austa synowi Franzowi





13 komentarzy:

  1. moja nadbużańska wieś drewniana , jest bardzo stara. poznaliśmy jej historię , historię mieszkańców Wajkowa . Poznaliśmy rodzinę i historię założycieli naszego i nie naszego domu, oraz następne pokolenia.Dotykam , patrzę, podziwiam .żyjemy podobnie a jednak inaczej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi się podobają Twoje okolice. Budownictwo drewniane nad Bugiem.

      Usuń
  2. Niesamowicie ciekawa historia, podziwiam zaparcie w poznawaniu kolejnych wła$cicieli. Niesamowite, ile lat jeden skrawek ziemii moze goscić ludzkie domy.
    Też myślę o przodkach, dzięki którym mieszkam w swoim domu. Jak potoczyły się zawiłe linie dziedziczenia, jak los zadecydował o tym, że to wlaśnie ja opiekuję się teraz majątkiem, co by bylo gdyby..

    OdpowiedzUsuń
  3. I tak to się plecie, że na tych terenach wrastamy korzeniami w historię obcych ludzi, innego narodu i robimy za spoiwo przeszłości z przyszłością. Wiem, że dom mojej Babci w Kołodziejówce (powiat Skałat) stał jeszcze w latach 80-tych i był zamieszkany, więc może dalej ktoś w nim mieszka? Czy oni też tam na wschodzie myślą o dawnych mieszkańcach...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może myślą. Ludzie różni są. U mnie w domu ciągle opowiadano o prapraprzodkach, domach, historiach. No i mam teraz.

      Usuń
  4. Na teraz dom jest TWÓJ. To oczywiste, ale jakże właściwe że jego historia i życia z nią splątane mają udział w tym TERAZ. To nie takie częste. Szacunek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to się plecie czy chcemy, czy nie. Mój dom. Już tyle ich było, tych moich domów.

      Usuń
  5. piękna historia...moja chata w kratę słowińska z połowy XIX wieku. też mojaniemoja.historię poznajemy powoli.pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Was jest tak pięknie. Lubię chaty w kratę. Tu ich wiele. Nasza ma tylko kawałek ściany fachwerkowej zewnętrznej od zachodu. Już po renowacji, ale zdjęć nie mam jeszcze. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  6. Bywamy epizodami w życiu przedmiotów, choć jakoś nie bardzo lubimy tak sprawy postrzegać. Fajnie że pamiętacie o tych co przed Wami, oni w ten sposób ciągle są obecni. Mła bardzo nie lubi w tym nowym świecie tej nadmiernej tymczasowości i wykorzenienia, życia instant. Mła się wydawa że to jest fastlife, ersatz i produkt życiopodobny. Znikąd donikąd. Amen.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mamy podobne podejście. "Vita brevis, ars longa etc. rzec można i w kontekście życia domów i ludzi, nawet jeśli Hipokrates z Kos miał na myśli sztukę wyłącznie medyczną.

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj
    Tak bardzo bliski memu sercu jest Twój kolejny wpis... nie tylko w odniesieniu do materii, ale w kontekście przemijającego życia i aktualnego stanu ducha.
    Jak zwykle zaskakujesz :) i zachwycasz...
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń