poniedziałek, 1 października 2018

Dom Ostatni






Droga z domu Pierwszego do Ostatniego była długa i wyboista. 

Przeprowadzałam się wielokrotnie i wszędzie byłam u siebie. Wszystkie miejsca, w których mieszkałam, były jednak tylko domami pośrednimi. A ja byłam w drodze jak homo viator, z Domu Pierwszego do Domu Ostatniego. Nie wiedziałam, jak długo będę podróżować i czy podróż moja zakończy się odnalezieniem domu, który będzie Ostatnim. Dom Ostatni miał być powrotem do Domu Pierwszego. Miał stać się Pierwszym. 

Nie znacie mojego Domu Pierwszego, nie wiecie więc, jak trudne stało przede mną zadanie. Miałam jednak nadzieję,  że skoro wcześniej odnalazłam owce ze snów, odnajdę i właściwy dom, który z pewnością gdzieś na mnie czeka. Dom w dolinie nie mógł być przecież tym Ostatnim. W krajobrazie płaskim jak stolnica, mimo bezkresnych przestrzeni, dusiłam się. Potrzebowałam choć niewielkiej góry, a najlepiej dwóch. Zaczęłam śnić o domu w wąwozie, z lasem, strumieniem, łąkami, najlepiej wysoko nad domem, ze starym sadem i starymi lipami dla pszczół, ze stodołą, z budynkiem gospodarczym. O domu sporych rozmiarów, jak Pierwszy, z grubymi ścianami z kamienia i cegły, z fachwerkiem wewnątrz, z kamienną piwnicą, położonym w „brzuchatym” krajobrazie. 

"Odwiedziłam" 10 domów. Gdy pokazano mi zdjęcia "ósmego", nie chciałam go nawet oglądać. Pojechałam jednak na wycieczkę. Oto co z tego wynikło.