niedziela, 7 marca 2021

„Don't panic!”

Domy i miłość? Cóż, ja kocham wszystkie miejsca, w których przychodzi mi żyć. Nawet najgorsze nory. Tylko trzy z wcześniejszych moich "domów" nie były przedwojenne. A te z historią, im dłuższą, tym lepiej, najbardziej do mnie przemawiają. A jak z miłością do Ostatniego? Historię ma co się zowie.

Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Nawet nie od drugiego.  Coś się lekko zaczęło zmieniać w moich do domu uczuciach od wejrzenia  trzeciego. To trzecie było wiosenne, na parę dni przed sfinalizowaniem kupna, gdy byliśmy już bezdomni. Udział w tej zmianie miała pewnikiem i bezdomność, i budzące się do życia wiośniane i piękne okoliczności przyrody oraz zachwyty i wizje Pasterza, miłośnika takiej właśnie architektury i wyzwań, zwłaszcza gdy wyzwaniom czoła będzie mógł stawiać zaocznie.

Miłość przyszła sobie ot tak, w pierwszym tygodniu mego w domu zamieszkiwania (a „zamieszkiwać” zaczęłam już 3 dni po zakupie). Pojawiła się wraz z odnajdywaniem „skarbów" podczas sprzątania (do dziś niezakończonego), zrywania wielu warstw linoleum i wykładzin, skuwania nabrzmiałych od wilgoci tynków (odwaliłam wtedy kawał roboty). Pierwszego dnia, a raczej wieczora po powrocie z wizyty sąsiedzkiej, byłam w siódmym niebie. Niewiele mogłam zobaczyć, bo w większości pomieszczeń nie było prądu a w świetle świec wszystko jawi się nad wyraz romantycznie. Było więc jak w bajce. Przebudzenie dnia drugiego i rekonesans okazały się być już zupełnie inną bajką. Te hałdy zgromadzonej materii wszelakiej i wszędzie mogły przyprawić osobę delikatnego ducha o exitus. Duch mój, co prawda, już dawno wyrósł z delikatności, jednakże pojawił się zwyczajny strach, że ma szczęśliwa gwiazda dogorywa już jako biały karzeł, jej jądro zapadło się a zewnętrzne warstwy uciekły w przestrzeń i w związku z tym nie podołam wyzwaniu.

  „Don't panic!” rzekł spokojnie Pasterz, wykorzystując cytat z Rogera Hunta i Marianne Suhr, autorów „Old House Handbook: A Practical Guide to Care and Repair”, odwiedzając mnie dnia trzeciego, po czym odjechał w siną dal, czyli do zwierząt rezydujących jeszcze w Dolinie, na naszych łąkach.

Cóż, po prostu Owco „Don't panic”!  powiedziałam do siebie. Krótko i węzłowato. Nie czas na rwanie włosów z głowy. Czas na prace koncepcyjne i działanie!

Przeraził mnie początkowo rozmiar destrukcji i deterioracji wszystkiego. Pomieszczenia (nota bene we wszystkich czterech budynkach) były tak zawalone śmieciami, bo trudno inaczej określić to, co tam składowano, że na dobrą sprawę nie było widać, że podłóg prawie nie ma, że na piętrze domu możemy przez fachy w ścianie ryglowej oglądać sąsiednią posesję, a okna trzymają się tylko siłą przyzwyczajenia, ale niektóre szyby już zrezygnowały z tego uporczywego trzymania się ram, bo ileż tak można wisieć na kawałku przedwojennego popękanego kitu. Na schodach nietrudno było stracić zęby lub połamać nogi. Gdy chwyciłam za poręcz, ta złamała się jak zapałka (i odpadła) i do tego zapadł się był stopień, nie jeden. Udało mi się nie spaść wraz poręczą, ale nie uniknęłam innej "zapaści". Zapadła się bowiem podłoga na parterze, w tzw. kuchni, i nie mogłam z dziury tej wyjąć prawej nogi bez ran szarpanych. Z obolałą i krwawiącą nogą próbowałam jeszcze w tej prowizorycznej kuchni zrobić przemeblowanie, ale musiałam zrezygnować po tym, jak do wielkiej dziury przykrytej sklejką dla niepoznaki, na której stała rozklekotana wersalka, pół tejże wersalki wpadło i się już wyjąć nie dało.

Zajęłam się więc w ramach odpoczynku inwentaryzacją dobytku i segregacją odpadów. To, że poniekąd zawodowo grzebiemy w śmieciach, starociach oraz szpargałach wszelakich sprawiło, że praca ta była mimo kurzu i brudu przyjemna. W hałdach sięgających sufitów co i rusz znajdowałam "skarby".  A to nogę od krzesła w jednej z komór nad oborą ( w domu), oparcie od tegoż na strychu w masztalce, a to łyżkę czarną od brudu z Neusilber, czyli alpaki, co to miała za zadanie udawać srebrną bez srebra, łyżeczkę z monogramem, prawie cały ostry nożyk firmy  DREITURM Pana Schmidta z Sollingen ( gdyż jak wiadomo „DREITURM Messer schneiden besser”), nożyczki do paznokci, ułamki talerzy, filiżanek i porcelanowej fajki, obtłuczoną marmurową tarę do prania, dwa krowie dzwonki znacznie skorodowane, parę innych zardzewiałych dzwonków, także takich końskich, niektóre w kolorze grynszpanu, dziurawy termofor metalowy, sporą część pseudogotyckiego stojącego drewnianego wieszaka na ubrania, książeczkę wpłat podatków lokalnych Josepha Schustera od roku 1888 do 1900, „święte” obrazy nie tylko przedwojenne, także Częstochowską Maryję podświetlaną żaróweczkami, całą w złocie, i kilkanaście dziewiętnastowiecznych zdjęć w ledwie trzymającym się kupy maleńkim albumie. Było też kilka książek w całości, dwie książeczki do nabożenstwa i zjedzone przez myszy niewielkie fragmenty innych książek. Miałam niezwykłe szczęście, znalazłam bowiem także trochę dokumentów, niektóre w całości, innych fragmenty, fragmenciki, czasem tylko parę liter na strzępku pożółkłym. Dla niektórych nic wartego uwagi, dla mnie bezcenne źródło wiadomości, wymagające rzecz jasna pracy niemal detektywistycznej. To lubię najbardziej. Praca ta postępuje, mogę to dziś napisać.

„Don't panic!” podtrzymywało mnie na duchu a "Old House Handbook" w charakterze poduszki pod głowę zapewniał mi piękne sny o naprawie domu. A że będzie to naprawa do końca naszych dni...  Eile mit Weile!, jakby powiedzieli budowniczowie naszych wszystkich budynków. Pośpiech nie jest wskazany.

Pozdrawiam czytających

Troche zdjęć bez ładu i składu, ale taki teraz tu modus operandi
 

                              Pokój Austów w trakcie robót

 




                                                                                 umywalka z koryta


                                                                    masztalka, strych 


                                                                    pokój  Austów skończony 



                                                             dla wzmocnienia ducha 


jeden z dwóch, górne kafle z manufaktury miśnieńskiej Ernsta Teicherta sprzed 1900, 

dolne  z końca lat trzydziestych z domu w Maciejowcu.  


                                                              wykonanie Edek Zdun

                                                To samo miejsce w sieni



                                                                       fotele ze śmietnika 


                                fragment kuchennej półki z ułamkami naczyń 

                                znalezionych pod podłogą 


                                                         wiercenie studni głębinowej w skale 

                                                            sień


 

Poniższe zdjęcia autorstwa Agniechy z czerwca 2018


Matka Kapustna i Koprowa


po zdjęciu wykładzin,
pozbyciu się zbutwiałej podłogi
 i przepierzenia.
Ulubione drzwi


Pokój Austów
z zachowanym piecem 

Sufit w pokoju na piętrze.
Na suficie malatura wykonana
 za pomocą szablonu.
Widoczna rurka  Sigmunda Bergmanna,
już bez prądu 

Fragment tego samego sufitu z najlepiej
zachowaną malaturą "narożną"z przedstawieniem
najprawdopodobniej Echinacea purpurea


42 komentarze:

  1. Łooooooooooooo!!!!!!!!!!!
    Fajowsko, że napisałaś idęm czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sień i pokój z łóżkiem zrobiły na mnie niesamowite wrażenie!!!
      Fajnie, że masz frajdę w pracy na tym ugorze, a najważniejsze że rezultaty robią takie niesamowite wrażenie.
      Nie masz nikogo znajomego kto dokumentowałby kamerą przebieg prac, fantastyczny film by wyszedł!
      Dużo siły życzę Owieczko :)

      Usuń
    2. Trochę szkoda, że dokumentacji brak. Se ne vrati. Ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Ja nie myslę o robieniu dokumentacji, tzn. myślę po wszystkim.

      Usuń
    3. A i te twoje czerwone butki, piękne, fajowsko wygladasz :)

      Usuń
    4. Jednakoż trochę zdjęć masz, ktoś z kamerą by się przydał, a może dzieci zaangażować w robienie dokumentacji?

      Usuń
  2. Tyle roboty wykonane! Siłami Waszymi i cudzymi. Właściwie to co tydzień można Ci gratulować postępów w tej drodze do doskonałości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Łoooow,jejciu,nie wiem od czego zacząć.Śliczny kolor okien, to na zamówienie?
    Łazienka cymes,baardzo elegancka.A piece!Piękne,lubię zielone. I sień, jak w zamku,bardzo nastrojowe te mury z niszami.No i malunki delikatne i stylowe.Nawet skrzynię posagową dojrzałam.No,no doprawdy Izydoru,podziwiam.Wszystko bez dwóch zdań robi wrażenie,odtworzone według reguł i dbałością o detale.A jaka to kubatura,ile pokoi? Zasłużyłaś na tę butelkę;)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. A zapomniałam o butkach i chusteczce.Suuuper!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Butki już oddały ducha. Owce podziurawiły racicami i te, i kremowe. Mus nowe sprawić sobie. Kubatura spora, ale mieszkalna powierzchnie niezbyt duża. Większość z tego to komory i obora. Pokój Austów był przerobiony z komory jeszcze w XIX w. my go tylko powiekszyliśmy o druga komorę.

      Usuń
  5. Ależ niezwykłe wnętrza powstają!!! Delikatne, z kolorem światłem. Takie do życia. Pełen uznania zachwyt. Umywalka z koryta powala, cała gotowa reszta też. Ale jak pomyślę ile to pracy wymaga, pomyślunku, obrotności, pieniędzy to naprawdę, szacun wielki. Fajnie że coś ocaleje, w tak ładny sposób ratowane z ruiny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Budowniczowie sobie wszystko tak zmyślnie zaplanowali i dobrze wykonali, że nam tylko czyszczenie i naprawa zostaje. Materia przepiękna. Cieszymy się, choć mozolnie to idzie.

      Usuń
  6. Izydoru, co Ty gadasz? To wygląda tak, jakby zawsze takie było! Jeżu, pięknie! Aż nie wiem co jeszcze powiedzieć. Studnię udało się wykopać? Bo zdjęcie wygląda jak powódź stulecia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była masakra. Woda różowa (od pokładów różowego piaskowca na 30 metrach wgłab) płynęła drogą powiatową jak wezbrana rzeka. Myślałam, że będą z tego nieprzyjemności jakies urzędnicze, ale jakoś obeszło się bez problemów.

      Usuń
    2. Ale woda opanowana i nieróżowa? Niepokojąco to wygląda na zdjęciu.

      Usuń
    3. Taki kolor spagowca (piaskowca). Wszystko opanowane. Woda fizykochemicznie jak marzenie.

      Usuń
  7. Gigantyczna praca, toż to trzeba mieć wytrwałość, nie mowiac juz o calej reszcie.Urzadzone bsrdzo pieknie i gustownie, lubię takie surowe wnętrza. Czapki z głow !

    OdpowiedzUsuń
  8. O rany, cuda! Naprawdę niezwykłe, podziwiam wszystko, każdy szczegół pasuje, super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko tutejsze, czasem znalezione, trochę naszego starego z poprzedniego domu. Ale jakby stąd.

      Usuń
  9. Czy to są to te kafle, po ktore jechałaś,?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Dora. Tamte sa piekne i pistacjowe. Zrobię zdjęcia i pokażę, bo kiedy następne pomieszczenia się "zrobią" to nie wiem.

      Usuń
  10. Och, Owieczko... Jak tam u Ciebie pięknie! Te piece, sklepienia... Marzenie:)
    I Ty ślicznie wyglądasz w czerwonych butkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostały mi tylko czarne, czerwone ulubione już padły.

      Usuń
  11. Owieczka Owczareczka😃

    OdpowiedzUsuń
  12. O matko bosko, tez zbieram szczeki wszystkie z podlogi - moje i nie moje, hrehrehr. pieknie jest. I umywalka z koryta zdaje egzamin? i te szablony, a fotele ze smietnika to juz w ogole.waporow dostalam ogolnie, a ja na taka latwizne poszlam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fotele ze smietnika tylko na razie, bo wolę inne, ale te stare, które mam za duże są. Sufit z szablonami tylko w paru miejscach sie trzyma, reszta wisi, woda z dziurawego dachu lejąca się latami zrobiła swoje, nie da sie uratować. Chyba zrobię nowe szablony.
      Umywalka całkiem ok.

      Usuń
    2. Mnie się podobie, mła lubi takowe klimaty bo wszystko jest swojskie i poczebne ( to pisze mła, która cierpi na dekoracjonizm ). No i cóś ocaleje, powstanie jak ten feniks z popiołów.

      Usuń
    3. Też cierpię na dekoracjonizm. Cieszymy się, że ocalamy. Taka piękna to zagroda. I tak zaniedbana była. Ale może i lepiej, że nietknięta żadnymi "renowacjami".

      Usuń
  13. O rety ileż to cięęężkiej pracy ... pięknie jest, stare - nowe, zagospodarowane, przytulone ... a te piece są wspaniałe! Jakże to miłe wiadomości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubimy piece bardzo. W domu ostał się tylko ten u Austów, gdyż pan K., syn właścicielki stareńkiej mieszkającej u córki, czasem tam przyjeżdżał zimą. Inne posprzedawał, tak jak i meble pod nieobecność matki. Dom był ogołocony prawie ze wszystkiego. Tylko to, co uznał za nic niewarte śmieci się ostało. Dobre i to.

      Usuń
    2. Jakże to przykre i smutne, że rzeczy odchodzącego pokolenia stają się zbędne i znikają ze swoich oswojonych miejsc. No ale dom dostał swoje nowe życie i jak widać pięknieje. Wspaniałe przedsięwzięcie, życzę powodzenia :)





      Usuń
  14. Ależ niespodzianka:-) właściwie to chyba wszystkie znajome, blogowe odbudowy starych domów na Dolnym Śląsku zakończyły się, nie widać nowych wpisów, a tu u Ciebie praca od podstaw, fascynujące! To odsłanianie, odgrzebywanie, odnajdywanie dokumentów, pamiątek, przekopywanie przez hałdy śmieci, ileż trzeba mieć pasji i samozaparcia, i wiedzieć, czego się chce. Podziwiam, Owieczko, zdecydowałaś się na ogrom pracy. Ciekawe wzory malatury, zdecydowanie powinnaś skopiować i potem jakoś uzupełnić brakujące, ciekawe też ściany w pokoju Austów, mam w pamięci tylko wzory wałkiem robione:-) Czy to tylko dom mieszkalny, czy pokoje do wynajęcia też będą?
    Jak tak się napatrzę, naczytam, to i we mnie budzą się jakieś dodatkowe siły i chęci, bo coś oklapłam ostatnio:-) pisz i pokazuj częściej; pozdrawiam serdecznie.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas to chyba się nie skończy nigdy. Ogrom pracy i czasu. Jak mi się uda wytrwać w postanowieniu (który to już raz???), będę dokumentować.
      To ma być tylko dom mieszkalny, otwarty dla przyjaciół i rodziny, wiadomo. Remont nieustający nie sprzyja przyjmowaniu gości, poza tym nie byłoby u nas komfortu, jakiego się teraz wymaga. Nie będzie łazienek przy każdym pokoju i ogrzewanie piecami kaflowymi. Podoba się większości na fotografiach a już w realu to inna pieśń.

      Usuń
    2. Bez okularow przeczytalam ostatnie zdanie - ....a juz w realu to inna PLESN...o matku bosku.

      Usuń
  15. Od lat podglądam bloga i w końcu nie wytrzymałam :) Super robota! Podziwiam za chęć ratowania i ogrom wykonanej pracy, tym bardziej,iż dom znam "z widzenia" Pozdrawiam z sąsiedniej wsi:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Gdybym mieszkała bliżej, już bym jechała do roboty. Napatrzeć się nie mogę!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ha!
    ...nie zaglądałem w blogowe kąty od bardzo dawna i dzisiaj coś mnie tknęło, a potem popchnęło. No i proszę, jaka miła niespodzianka :)
    Bardzo się cieszę że owcze stadło znalazło wreszcie "swój dom" :), a czerwony piaskowiec wskazuje jednoznacznie okolicę za którą już dawno tęskniłaś. Trzymam kciuki za powodzenie i realizację zamierzeń! Niech się dzieje... Będę zaglądał.
    Pozdrowienia z bagien!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam o Was i Waszym Staruszku odmłodzonym. Wiem, że masz ule i w ogóle...
      Dziękuje za odwiedziny. Kciuki sie przydadzą bardzo. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Widocznie Twoje myśli mnie dopadły i sprowokowały bym tu zajrzał :)
      Kiedy czytałem Twój ostatni wpis przed przerwą, kiedy pisałaś o nowym domu, czułem w Twoich słowach dużą rezerwę. Jednak oglądając zdjęcia, widząc potencjał budynku i okolicę, gdzieś pod skórą czułem że to jest to miejsce... miejsce święte, do którego zdarł do cna swoje czerwone buty peregrinus :)

      To co zobaczyłem i przeczytałem wczoraj, przekonuje mnie w pełni, że tak właśnie jest i raduje mnie bardzo.
      Wasze działania wyglądają jak odwijanie z papierka czekoladowego cukierka :)
      Sam ostatnio przygasłem trochę w działaniach i dostałem od Was fajny odmładzający zastrzyk.

      Twój wywiad zaskakująco dobrze działa :D faktycznie dostałem pszczoły i to z tego samego źródła co Twoje owce :D
      ...taki prezent, który coraz bardziej mnie fascynuje i wciąga.
      Skoro wiesz w szczególe i w ogóle, to również wiesz jak do nas trafić :) zaproszenie zawsze aktualne.

      Usuń
  18. Jesteśmy pod wrażeniem Waszych wnętrz. Dominik zachwyca się łazienką, jej kolorystyką i nowoczesnym prysznicem w historycznym ambiente. Ja lubię Twoje aranżacje przedmiotów starych, przypadkowych, prżez to jedynych i niepowtarzalnych. Jurek,wiadomo, ceni Wasz kamień w każdej formie....

    OdpowiedzUsuń