czyli slow food w Owczarni.
Grochu nie sieję, bo się nie udaje. Sieję to, co chce u nas rosnąć. Rzepy, pasternak, buraki ćwikłowe, marchewkę, pietruszkę, por i seler, fasolę Jaś i Blauhildę, sałaty, dynie, cukinie i pomidory. Dużo pomidorów. I zioła. Te rosną dobrze i same się sieją.
Stodoły nie mam. Chciałabym kiedyś mieć dużą, ale może mieć nie będę. Sienne strychy cztery napełniam za to pachnącym sianem dla owiec. Jesienią w tym sianie poleżą gruszki odmiany nieznanej, bardzo smaczne, z których w listopadzie zrobię konfitury z imbirem. Przechowywać będę też jabłka, z sąsiedzkich jabłonek, rodzących co dwa lata. Spiżarnię-piwnicę zapełniam codziennie urodzajem naszym i sąsiedzkim. Soki pomidorowe do picia i na zupy zimowe, konfitury i dżemy, buraki w różnej postaci, mrożonki, musy i sorbety owocowe, owoce mrożone do zapiekanek jaglanych.
Lato jest pracowite. Jak to na wsi. Nie spędzam jednak całych dni przy piecu, wbrew pozorom. Codziennie tylko chwilkę. Więcej czasu zabiera mi chodzenie po okolicznych sadach i zbieranie owoców. Dziś muszę iść po śliwki do sadu H., bo już dzwoniła ze 30 razy z pytaniem, kiedy wreszcie przyjdę, bo "śliwki lecą" z drzew. Potem będzie tak samo z gruszkami i z jabłkami.
Przetwory robię od lat, od dzieciństwa właściwie i uwielbiam napełniać szklane słoje darami lata i jesieni. W domu rodzinnym mieliśmy ogromną manufakturę z wyciskarkami do soku, patelniami do dżemów i konfitur, ogromnymi drewnianymi łyżkami do owoców i wielką spiżarnię, którą zwaliśmy z bratem "schowankiem". W schowanku było wszystko, czego dziecięca i nie tylko dziecięca dusza pragnęła. Na półkach piętrzyły się słoje owinięte pergaminem, kamionkowe garnki z powidłami śliwkowymi, zapieczonymi w piecu, aby wytworzyła się skórka, przykryte tylko lnianym płótnem lub papierem, nie zawsze okręcone konopnym sznurkiem. Nic nie pleśniało, nic się nie psuło. Cukru używało się mało. Soki malinowe, jeżynowe, wiśniowe w butelkach zakorkowanych, z korkami dla pewności oblanymi pszczelim woskiem. Dżemy i konfitury. Marynowane owoce, musy jabłkowe, ogórki kiszone. Wszystko opatrzone etykietami, pisanymi ręką Babci lub Mamy, potem pisanymi piórem przeze mnie, pismem starannym i z zawijasami, jak to u nas było w zwyczaju. Na etykiecie była nazwa, rok i ingrediencje, albowiem wersji gruszkowych na ten przykład było wiele, a niektórzy lubili imbir, a inni kardamon, a owoce do mięs były ostrzejsze, niż zwykłe konfitury. W szafie z drzwiami obitymi siatką króliczą wisiały kiełbasy, szynki, boczki. Wcześniej peklowane w wielkich kamionkowych garach z Bolesławca lub Bochni i wędzone w dymie różnych drzew, ale zawsze bez kory. Na półkach leżały krążki twardego sera z krowiego mleka w woskowej piżamce i gomółek suszonego, przywożonego od cioci spod Łęczycy. Cudowne było to miejsce. I cudowne były te wszystkie specjały. I cudowna była atmosfera, w której wszystko było przygotowywane. Żadnego pośpiechu. Żadnych kłótni. Śmiechy, plotki, odwiedziny sąsiedzkie, niekończące się próbowanie, dosypywanie, ujmowanie, doprawianie, rozlewanie. Pisanie etykiet.
Dlatego i ja takie przyjemności funduję sobie i gościom. Wspólnie smażymy konfitury w letniej kuchni lub w domu, pieczemy chleby, peklujemy, wędzimy, serowarzymy, ubijamy masło, czasem w ramach warsztatów w naszej Wiosce smaków i rzemiosł, czasem w ramach spotkań zwyczajnych, koleżeńskich. Gotujemy i zjadamy z przyjemnością wszystko, co nam się uda zrobić. Z przyjemnością też obdarowuję znajomych tym, co mam w spiżarni. I tak sobie niespiesznie żyję w pięknych okolicznościach przyrody, wie Gott in Frankreich. Lepszego życia nie mogłam sobie wymarzyć.
Serdecznie Was pozdrawiam i zapraszam do oglądania zdjęć z mojego zwykłego raju.
Sąsiedzka papierówka
|
Nasze pierwsze truskawki |
|
Konfitura in statu nascendi |
|
Konfitura morelowa z lawendą |
|
Pomidory Bohuny |
|
Mirabelki z sąsiedniej wsi na dżem i sos tkemali |
|
Physalis peruviana - moja wielka miłość |
|
Po lewej physalis, po prawej morele. Uwielbiam obie konfitury. Są takie słoneczne, pachnące latem i pyszne. |
|
Śliwki H. wczesniejsze |
|
Skrzep, z którego powstaną sery na zlot Dzikich Kur |
|
Sery na pięknej "kurzej" ceramice u Hany |
|
Kluseczki serowe |
|
wersja z malinami |
|
Codzienna kawa |
|
Mangold, czyli poczciwa boćwina na obiad |
|
Jogurt domowy |
|
Ciasto jak na Badische Zwiebelkuchen z odrobiną drożdży i mąką pszenną chlebową |
|
Z serem w typie mozzarelli |
|
Nieodzowna gałka muszkatołowa |
|
Zupa krem z buraków |
|
Duszona marchewka, pasternak, ziemniak, cebula, pomidor |
O, teraz to mi smaku narobiłaś!!!
OdpowiedzUsuńAkurat robię spis sadzonek, szykują się zakupy niebawem, bo wszystkiego to mam chyba tylko dwie stare jabłonie i jakieś marne drzewka.
PS jak dobrze pomyślec to stodoły też nie mam, bo konie tam będą zakwaterowane... ;)
A wiesz, że ja nie mogę u Ciebie umieścić żadnego komentarza, odkąd się przeniosłaś. Nie wiem o co cho.
UsuńU nas sadu nie mamy, siedmioletni padł ofiarą przeżuwaczy, nowy posadzony za szczelnym ogrodzeniem 3 lata temu, ale marnie to widzę. Sadów przydomowych dostatek ci u nas i się ludziska chętnie dzielą więc korzystam bez skrępowania.
I to jest to nudne życie ,powiadasz ;-) ? pozdrawiam też jakoś nudnie jola
OdpowiedzUsuńNuda straszna u nas, prawda?
Usuń:-))) no faktycznie .A wiesz Owieczko,że po odwiedzinach u Was też młynek do kawy ręczny zakupiliśmy . Taka ręcznie mielona kawa ,to dopiero jest kawa,prawda ?
UsuńU mnie też nuda - a stodołę mam, a jakże, a w stodole... łomatkobosko - kto to wi;)
OdpowiedzUsuńU mnie tak teraz jest w garażowej pracowni. Dziada z babą tylko brak. Choć czasem zajrzymy tam z G.
UsuńA wiecie, jakie pyszne były te sery? Zdziobałyśmy wszystko! Ten mniejszy, na czerwonym talerzu był MIĘTOWY! A tarta! Ludzie! Niebo!
OdpowiedzUsuńKonfitury to jedna z nielicznych kuchennych czynności, które lubię. Dzisiaj będą gruszki - dużo gruszek. Jak je robisz, Owieczko? Na pewno masz jakiś nuuuudny przepis:)
Najnudniejszy pod słońce. Tylko gruchy, cukier trzcinowy sok z cytryny lub dwu i różne "korzenie" - cynamon, kardamon, gałka, imbir na raz lub osobno. Zależy co mi w duszy gra. Sok leję od razu na gruchy pokrojone na ćwiartki. Ja spadam do H. na śliwki. Miłego popołudnia!
UsuńPS. Kluseczki serowe to coś jak leniwe?
OdpowiedzUsuńTak, tylko takie szybciej się robiące, w moim mniemaniu.
UsuńA u mnie dzisiaj japka - dla koniów;)
OdpowiedzUsuńSmakowicie u Ciebie...U mnie tez przetwory w trakcie. Jeszcze gruszki i fasolka została...
OdpowiedzUsuńTo też masz huk roboty!
Usuń...ależ mnie rozmieniłaś na drobne tym wpisem.
OdpowiedzUsuń...i kto mnie teraz pozbiera?
But why?!
Usuńoj, bo opis wspomnień taki zmiękczający do cna... ckni się do takiego żywota i takiej atmosfery domowej. Człek zaczyna zdawać sobie sprawę co mu w duszy gra i że ta cała cywilizacja i zegarki to do niczego nie są mu potrzebne.
UsuńDziękuję
Ale trochę trwało, aż zdał sobie sprawę. Nigdy nie miałam zegarka.
UsuńPiękne tradycje z domu trzeba kultywować:) Zdjęcia niezwykle apetyczne! A Ty chyba jesteś Czarodziejką...
OdpowiedzUsuńDzieciństwo miałam dość błogie. Pewnie dlatego lubię je sobie niejako "fundować" znów na starość.
UsuńOd zawsze mi się marzy taka spiżarka zapełniona domowymi specjałami.oh
OdpowiedzUsuńMoja obecna spiżarnia nie umywa się do tamtego schowanka.
UsuńOwieczko, w inny świat się przeniosłam... Te wspomnienia o spiżarni z dzieciństwa mnie rozłożyły... Wiem, że to roboty huk, ale zazdroszczę. Twoje sery to poezja, potwierdzam!~A smak pomidorów boski! Że o tarcie cebulowej nie wspomnę, czegoś tak pysznego to dawno nie jadłam:)) A czy mogłabyś machnąć przepis? Szczególnie mi chodzi o to, jak tą cebulę się przygotowuje? Buziaki
OdpowiedzUsuńCieszę się, że smakowały Ci sery i pomidory. Wyślę Ci przepis mailem. Wszystko robi się prosto i błyskawicznie.
UsuńTo bardzo czekam na przepis i jeśli można to jeszcze na kluseczki serowe:))
UsuńMoja mama zapiekała w piecu, w kamionkowych garach marmoladę ze śliwek, i to wcale nie były węgierki, tylko najzwyklejsze "psiurki"; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńU nas też tak zapiekane były jabłka, taka marmolada i marmolada z pomidorów i jabłek. Buziaki!
UsuńA te konfitury z peruwiańskiej miechunki to jak, Owieczko, robisz? Nigdy nie robiłam! Pasteryzujesz czy nie ma potrzeby?
OdpowiedzUsuńNie pasteryzuję, bo jej nigdy nie mam tyle, by dotrwała do zimy. Tylko owoce do garnka przekrojone na pół z sokiem z cytryny, odrobina wrzątku (ze 3-4 łyżki, w zależności od owoców) i cukier też "na oko". Poddusić do odpowiedniej konsystencji i do słoików.
UsuńAż Cię zacytuję "I tak sobie niespiesznie żyję w pięknych okolicznościach przyrody...", zdecydowanie Ci tej nieśpieszności zazdroszczę, ja już nie umiem się nie śpieszyć nawetm jak nie muszę. A Twoje przetwory wyglądają bardzo, bardzo smakowicie...........Daj przepis na tą tartę....plisssss
OdpowiedzUsuńWyślę Ci wieczorem przepis. Lubię konfitury robić i jeść. W zasadzie z przetworów robię tylko dżemy i konfitury. Żadnych sałatek, ogórków, nic z octem.
UsuńTo dziękuję i czekam:))
UsuńZaprosilas mnie do raju..
OdpowiedzUsuńI u mojej babci tez bylo schowanko:)
Kiedys mysalam, ze u kazdej babci takie jest, a nie bo inne babcie mialy spizarnie.
I piec! Wszystko zrobione na ogniu, smakuje inaczej.
Lubię piece, mam trzy, dwa do gotowania, jeden do chleba. Jestem piecomaniaczką. Też mi się wydaje, że wszystko lepiej smakuje. Ja już w ogóle nie umiem gotować na gazie, a niedajbuk na prądzie.
UsuńCudna nuda :)) A przetwory to bajka .....
OdpowiedzUsuńTarty przecudnej urody i smaku z pewnością też - moje twierdzenie opiera się na tej jedynej, którą miałam okazję degustować, ze słodką cebulą .....
Dziękuję za dobre słowo.
UsuńLepszego nie mogłaś... Nie miałam takich cudnych wspomnień z dzieciństwa, więc teraz sobie rekompensuję ;) i celebruję. Uwielbiam schyłek lata, kiedy czuć już zbliżającą się jesień... czas obfitości.
OdpowiedzUsuńChciałabym się u Ciebie ponudzić, posmakować tych pyszności ;-)) kiedyś na pewno. Ściskam.
Ponudzisz się jeszcze, jak "dzieci" dorosną.
UsuńPozdrowienia z Gottingen.
OdpowiedzUsuńWspominamy nasze odwiedziny między IBZ a UNi-Nord kiedy chodzimy starymi ścieżkami.
Dominik, Jurek i Marysia
Tak myślałam, że możecie być TAM. Jak długo będziecie? Mieszkacie u S.? Pozdrawiamy serdecznie
Usuńzieeew...
OdpowiedzUsuń... nuuuda. I bezrobocie.
Bardzo podziwiam:-) może nawet przez tydzień bym tak mogła;-)
tzn. nie podziwiam na chłodno, tylko cieszę się, że ci to sprawia przyjemność:-) i że tak możesz, jak chcesz:-)
Jakbyś miała oprócz morelek dla mnie mirabelki, to lubiłabym:-) pozdrawiamy z sielskiej bezczynności.
Coś w końcu muszę jeść. A nic poza Owczarnią (no prawie nic) mi nie smakuje i nie służy. Wiesz, że ja znajdę przyjemność w najbardziej bezsensownych zajęciach. Tak już mam.
UsuńNa mirabelki czekam właśnie. Może będą.
There is nothing like growing, harvesting, and preserving your own food to make you slow down, pause, and take in the moment. Lovely post...
OdpowiedzUsuńThank You Kim.
Usuń3:00, 5:43... Podziwiam podwójnie za porę przy komputerze! U nas był dzisiaj szybki dżem z jeżyn, tyle że między 9:00 a 12:00 :-))
OdpowiedzUsuńJakie smaczne! I literki i obrazki.
OdpowiedzUsuńMoi rodzice na Mazurach całe lato i jesień robią przetwory i ja je później dostaję :)
Ale czasem chciałabym sama robić....
U nas osiedle jest na terenie sadu, są mirabelki, wiśnie, czereśnie no i przede wszystkim jabłonie. Nie które smacznie owocują i z tych moja przyjaciółka Mirka robi musy, ale do jedzenia na bieżąco. Pyszne są :)
Błąd zrobiłam: ma być "niektóre" :)
UsuńTeż robie teraz mnóstwo przetworów i co gorsza, juz prawie nie mam gdzie skłądowac tych słoików, a sliwki wciaz spadaja, a jabłka wciąz dojrzewają ,a gruszki sie dopiero zaczynaja a buraczki rosna jak bomby!
OdpowiedzUsuńMąz robi mi nowe półki. Zapełnie je w try miga.
Nie mam tylko takich pieców wspaniałych jak Ty, ale obywam sie tym ,co mam i tym sie cieszę. A zima będę sie obżerać tymi słodkościami i nabierac ciałka własnie tam, gdzie teraz je tracę. Człowiek jest jak gąbka i tyle. Ale zycie ma miec smak i nie będę mu robiłą wspak!
Pozdrawiam Cie ciepło Owieczko pracowita!:-))
Nie, nie jesteśmy tu na długo, tylko na urlop, u Antje, bo ona w Danii. W niedzielę wracamy do dobytku. Od Gisy Sch. dostałam puste słoiki z dekielkami w kratkę, to też będę robić malownicze przetwory. Wir waren in der Weberei Rosenwinkel, gerade war eine Fuehrung, da durfte ich zuhoeren. Der Arbeitsverlauf ist beim Weben der gleiche, nur es sitzen dort mehrere Frauen am Webstuhl gleichzeitig und das viele Stunden am Tag, da ist das Ergebnis auch schnell sichtbar. So, somit hast du Kommentare in mehreren Sprachen. Alles Gute! M., J., D.
OdpowiedzUsuńDanke sehr. Ich bun neidisch. Alles Gute und viel Spass! B. & J. und die Schafe
Usuńbin nicht bun.
UsuńAch, uwielbiam takie życie, idealne warunki do długiego życia ... zazdroszczę ,ale zdrowo :-)
OdpowiedzUsuńTak smakowicie pisałaś o spiżarni z dzieciństwa, że chyba zaraz kupię jeszcze z 10 kg pomidorów i robię powtórkę z nocy :-)
Gratuluję Ci świata, który stworzyłaś i pozdrawiam ciepło!
Wspaniałości,pyszności, ach rozmarzyłam się... Smaki lata zamknięte w słoikach. Lubię robić przetwory. Twoje wyglądają przepysznie. Takie życie lubię. Serdeczności posyłam :)
OdpowiedzUsuńAle mi smaka narobiłaś, aż trudno to wszystko nazwać:)
OdpowiedzUsuńRany:))) Już sama nie wiem, czy czytać, czy oglądać fotografie:)) Pozdrawiam wrześniowo:)
OdpowiedzUsuńDzięki za Twoją opowieść o gruszkach:)
UsuńSmakowicie u Ciebie, chętnie pomieszałabym razem z Tobą w tych garach te konfitury.
OdpowiedzUsuńUściski
opowieść o schowanku mnie rozczuliła,rozmarzyłam się ...zawsze miałam chęć na taką spiżarnię...ech....i jak to napisałaś?zwykły raj??? niezwykłe dziedzictwo z dzieciństwa i niezwykły raj!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCudownie rozczulająca opowieść, taka zwykła - niezwykła, do której chyba wszyscy po cichu wzdychamy:):) Jeśli będziesz kiedyś organizowała spotkanie przy smażeniu konfitur lub warzeniu sera - jestem pierwsza chętna!:):) Macham ciepło!:)
OdpowiedzUsuńJakiego smaku mi narobiłaś na morele, owieczko, na powidła... Pamiętam korki pokryte pszczelim woskiem u Babci, pamiętam pergaminowe nakrywki. Kto dzisiaj używa słowa ingrediencje? Cos cudnego. Przepiekne zdjęcia, podane cudownie, ze smakiem, z urokiem domowej spizarenki. Czytając Twoj post aż chce się pichcić! Jutro robię ajvar:)
OdpowiedzUsuńWitaj, rozczulił mnie ten wpis :-) Ujęłaś w słowa wszystko to, do czego sama dążę. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńNajserdeczniejsze życzenia szczęśliwych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia
OdpowiedzUsuńoraz wszelkiej pomyślności i sukcesów w Nowym Roku składa cudARTeńka.
Pomyślności wszelakiej, coby gwiazda święciła dla Ciebie przez cały rok ułatwiając dotarcie do zamierzonych celów. Wszystkiego najlepszego i tyle radości ile karp ma ości!!!
OdpowiedzUsuń