Tytuł dzisiejszego wpisu to oczywiście żart.
Obudziłam się w nocy, bo mi się przyśniło, że właśnie donoszę Wam o tym, co się
dzieje w ostatnim czasie na owczym podwórku.
Taki tytuł miał tenże senny post i niech taki tytuł pozostanie.
Ku pamięci pewnego pożeracza książek, bez którego nie miałabym możliwości przeżywać
wielu wzruszeń właśnie wtedy, kiedy je przeżywałam. Powieść E. Annie Proulx „The
Shipping News” przeczytałam dwadzieścia lat temu, po tym jak tylko autorka została
laureatką kilku nagród literackich oraz Pulitzer’a w 1994 roku i w każdej
księgarni za Wielką Wodą pojawiły się znów nowiutkie egzemplarze jej książki
(pierwsze wydanie miało miejsce rok wcześniej, na polski przełożył tekst Paweł
Kruk, a tytuł brzmiał bodajże „Kronika Portowa” i został opublikowany w
wydawnictwie Rebis w 1996, w 2001 roku powieść zekranizowano, ale filmu nie
widziałam i na razie nie zamierzam, choć obsada jest dobra). O to, bym była na
bieżąco w literaturze anglojęzycznej, dbał pewien nieżyjący już niestety
bibliofil, bibliotekarz i złodziej książek, mieszkający w różnych miejscach i
konfiguracjach w Kanadzie i USA. Niedawno odkurzając książki z grubsza, bo jest
to syzyfowa praca, gdy książki walają się we wszystkich możliwych i niemożliwych
miejscach, natknęłam się właśnie na tę pozycję i przeniosłam w czasie,
poczytałam dla przypomnienia, powspominałam, pouśmiechałam się do wspomnień i
gdzieś tam w zwojach pamięci zagnieździły się te Shipping News, aby pojawić się
we śnie jako całkiem inne news, czyli Owcze Nowiny, bo jakie inne njusy ja tu
mogę mieć. Drobiowe jeszcze, kocie i ewentualnie psie.
Zgodnie z przewidywaniami, chociaż nie do końca tak,
jak planowałam, zaczęły się rodzić jagnięta. Liczyłam na to, że zacznie się
lambing nie wcześniej, jak 23. marca, gdyż dwaj Panowie M. lub też S. (bo nadałam po dwa imiona
każdemu) od razu po opuszczeniu samochodu, którym przyjechali, zajęli się ochoczo
przekazywaniem genów. Miałam jednakowoż wątpliwości, bo to jeszcze dzieciaki były
w owym czasie i gdy tak się im z bliska przyjrzałam, nie rokowali za dobrze w mym mniemaniu. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zdawały się wskazywać, że jednak przed 23. marca żadna panna nie urodzi. Ciąży po nich nie było widać, bo
one są dość tajemnicze w tych sprawach. Weterynarze nie raz zostali zaskoczeni,
musicie wiedzieć, a ta co to wcale miała nie być ciężarna, rodziła dnia następnego bliźniaki. Dobrze się bowiem rogate kamuflują. Takie już one są.
W związku z moimi planami
słowackimi wcześniejsze narodziny nie były mi na rękę, albowiem na posterunku
zostałby tylko p.o. Pasterz, a On nie bardzo rozróżnia delikwentki i do tego pracuje w
mieście, i wraca późno. Ze względu na psy nikt z sąsiadów nie wejdzie za furtkę. Możliwości zastępstwa są więc bardzo ograniczone. Prosiłam więc moje niunie, by się deczko powstrzymały z porodami, ale do próśb mych się nie
przychyliły i 18. marca wieczorem Hanna powiła owieczkę i baranka. Dzięki Bogu zrobiła
to w domku owczym, a nie w brzezinie, bo bym nawet nie wiedziała. Rankiem dnia
następnego dołączyła do położnicy Eleonora wydając na świat dorodnego baranka.
A pasterka musiała wyjechać i zostawić towarzystwo pod opieką p.o. Pasterza.
Gdy wróciła po trzech dniach jagniąt było 10, a Eleonora prowadzała i karmiła już nie jedno,
a dwoje. Musiała drugie jagnię „ukraść” lub adoptować. Nie wiem, czyje jest to
drugie, ale najważniejsze, że ma dobrą i troskliwą nową matkę w osobie Elki. W tym
sezonie dała się już poznać jako doskonała karmicielka i położna (w zeszłym nie bardzo chciała karmić
swoje dzieci, które byłam zmuszona dokarmiać z butelki). W niedzielę bowiem pomogła pierworódce
uporać się z dwójką jagniąt urodzonych prawie jednocześnie. Biedna Sosza nie
wiedziała nawet, że drugie jagnię wypadło jej spod ogona w nienaruszonym pęcherzu
płodowym i gdyby nie czujność psów, pasterki i Eleonory, byłoby po nim. W
jedności siła, więc się nam udało. A tryczek, choć maleńki, radzi sobie całkiem
nieźle.
Ryfka przed chwilą (godz.17:29) sprawiła, że bilans zwiększył się do 30 jagniąt. Dina urodziła trojaczki. Jest to
jednak dopiero prolog. A ja za tydzień znów „w delegację” jadę, hen nad
Północne Morze. Mam nadzieję, że niektóre moje myszki zdążą z porodami przed
moim wyjazdem.
Tym to sposobem wykpiłam się z pisania o Inwazji
Rudych z Północy. Co się odwlecze, to nie uciecze, a trochę suspensu nie
zaszkodzi.
Powrót Leny
Gdzie są owce?Frank i Pacjan
Hanna z nowo narodzonymi dziećmi
Abigail z dwójką swoich kłapouszków urodzonych przed chwilą. To z białą gwiazdką na głowie nie jej.
Estera ze "świeżutką" córcią
Trzech budrysów
Czujni pomocnicy
Baranki już w akcji
Robi się coraz czarniej
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za Wasze
odwiedziny.
Jakie śliczne jagniątka :) A owieczki też fajnie w nocy wyglądają, tyle jasnych ślepi z mroku wystających :)
OdpowiedzUsuńSąsiadka, która czasem wraca późno samochodem i drogi widzi ich oczy świecące oczy, żartuje że to duchy.
UsuńNiesamowite! Ale zabawne te jagniątka. I tyle na raz.
OdpowiedzUsuńLubię gdy jest ich dużo. Szaleją, biegają i skaczą. Mogę się na nie gapić godzinami.
UsuńCyfry, które podajesz zawsze mnie zwalają z nóg! Ja przy około 20-tu koźlętach kompletnie głupieję.
OdpowiedzUsuńWyglądają jak stadko małych kleksików z tuszu :)
To niesamowite, że się Eleonora zajęła cudzym dzieckiem! U kóz to chyba niemożliwe.
Morze Północne działa, oj działa ....
Szczęśliwej podróży!
U moich to tez niemożliwe zdawało się być. A może Ela urodziła drugie dnia następnego. Kiedyś gdzieś czytałam, że taki scenariusz jest możliwy. Dziękuję za życzenia podróżnicze. Trochę nie chce mi się jechać.
UsuńŚwiecące owieczki! Czarne jagniątka, matulu, magia! Czy one z czasem zmieniają kolor runa? Pytanie z gatunku podchwytliwie inteligentnych. A gdzież to Cię niesie w świat?
OdpowiedzUsuńZmieniają, zmieniają. Ale jakie będą nie wiem. Czasem pozostają czarne, czasem bardziej brązowe, najczęściej zaś szare.
UsuńA tak mnie znów "niesie" do Niderlandów.
A nie na antypody? I fiordy?
UsuńObrotne chłopaki są:)) a maleństwa rozczuliły mnie do łez prawie:)
OdpowiedzUsuńSprawili się nieźle chłopcy. A dzieciaczki słodkie.
UsuńPolski tytuł to Kroniki Portowe. Nie bój się oglądać filmu, jest nadspodziewanie nie psujący niczego.
OdpowiedzUsuńJesteś w nocy chroniona przez psy i owcze duchy, każdy z dwoma latarkami z przodu. Fajne zdjęcia.
Jak Ty ogarniasz to całe towarzystwo, nie wiem. Pozdrawiam Cię bardzo mocno Owieczko.
Kiedyś już miałam obejrzeć, ale się wstrzymałam. Trailer jakiś kiedyś widziałam. Może się w końcu odważę.
UsuńOgarniam nad podziw dobrze, stąd pewnie moje pomysły z szukaniem nie wiadomo czego gdzieś tam...
Kroniki Portowe:-) bardzo lubię, książkę i film.
UsuńJak one cudnie świecą w ciemności:-)))
i skąd te baranki wiedzą, że sa barankami.
Morze Pólnocne, jak pięknie.
Uhhh, całkiem pokaźne stado Ci się robi. One wszystkie u Ciebie zostaną?
OdpowiedzUsuńNie wszystkie, ale chyba sporo. Na niektóre już czekają ich przyszli właściciele z niecierpliwością. Już planują, co zrobią z z ich runa.
UsuńWprawiłąś mnie w dobry nastrój tym postem... dziękuję :) W niedzielę przyglądałem się jak stado owiec sąsiada wraca samo z wypasu do zagrody... pasą się za rzeką na nieużytkach i koło 15.00 zaczynają wracać. Po 16.00 stoją grzecznie przy moście czekając na gospodarza żeby je wpuścił do zagrody :)
OdpowiedzUsuńZnam te owce, wiesz...Moje są takie same.Są stamtąd.
Usuńha! a to dopiero heca :) Czyli twoje panny to Ostaszowianki? Pewnie jeszcze znasz nasz dom... najprawdopodobniej przejeżdżałaś obok jadąc po owieczki.
UsuńNieźle Ci się stadko powiększyło! Ja nie zawsze oganiam moją chudobę, a mam przecież tylko psy i koty, nie wiem jak Ty to robisz!
OdpowiedzUsuńA "Kroniki" wolę w formie literackiej niż filmowej.
Asia
Dlatego i ja jeszczem filmu nie widziała. Coś mnie wstrzymuje. Ale ja mam tylko zwierzyniec i od czasu do czasu pracę, a Ty na odwrót (zwierzyniec też, ale wyjazdy etc., sama wiesz).
UsuńW zasadzie to byłam pierwsza z wpisem, z huty, ale mi go dzieś wywaliło to dałam se spokój.
OdpowiedzUsuńFajne masz sny, takie inteligentne. Mnie się ostatnio śniło, że strasznie się zaniedbałam i wyrosły mi na łydkach niesamowicie długie kłaki. Po obudzeniu musiałam sprawdzić, czy faktycznie mam te kłaki, tak realny był ten sen.
Owieczki cudne i te maluchy rozkoszne i te wychodzące z ciemności, jak latarenki. Fajnie idą, rozumiem, że na przedzie idzie przewodnik/czka stada? No właśnie, kto przewodzi stadu, zawsze ta sama owieczka, czy różnie to jest?
Najpierw kotka Lenka, potem Franek, Pacjan i reszta. W zasadzie przewodniczą owce, ale wykastrowani Franek i Pacjan, to jak panienki.
Usuńale się narodziło!niesamowite,że młode w całym worku owodniowym się urodziło! musiało to ciekawie wyglądać! zawsze młode są czarne?Młode bywają brązowe czy ta rasa tak ma?
OdpowiedzUsuńZawsze czarne.
UsuńAleż cudne te owieczki :)) I kocicę pasterską też masz, wygląda, jakby szła najpierw ona, a za nią owce ;)
OdpowiedzUsuńMądre i inteligentne te Twoje stwory.
Tak było. Lena je wyprowadziła z lasu. Najpierw on, potem Franek, Pacjan i reszta. Psy na końcu, ale one mają oczy zasłonięte, więc ich wcale nie widać i pachną jak owce, są więc niejako zupełnie dla wrogów niewidzialne. Taka ta nasza Matka Natura przemyślna jest w swych kreacjach.
UsuńZachwycam sie fakturą runa u tych malutkich owieczek. Takie węgliste i lśniace, jak z hebanu wyrzeźbione!Cudne stworzenia!
OdpowiedzUsuńUsmiechnełam się ,czytając o owieczkowym niusie. No bo rzeczywiscie - my gospodynie wiejskie mamy takie zwykłe, niezaskakujace niusy wśród naszego zwierzyńca i codziennych, powtarzalnych spraw... Ale to nasz rytm, nasza swojskosć usmiech codzienny budząca.
Pozdrawiam Cie ciepło Owieczko-pastereczko!:-))
Jakie one piękne!
OdpowiedzUsuńA zdjęcia owiec w ciemności - niesamowite.
Pozdrawiam:)
Zobaczyć takie zjawy świetlistookie nocą to musi być przeżycie! :)
OdpowiedzUsuńRozhasane jagnięta to chyba tak słodki widok jak i wszystkich małych ssaków, tyle,że te Twoje czarnule są cudne!
A tyle roboty przy wykotach...
pozdrówki!
no to pięknie i płodnie niesamowicie... ja uwielbiam takie maleństwa i pewnie bym je zamęczała swoją upierdliwością w postaci głaskania, tulenia, niuniolenia i w ogóle pewnie by mi padło na umysł bo już patrząc na same zdjęcia zwariowałam. A co Ty z nimi kochana robisz? One wszystkie zostają w stadzie? Czy idą w świat do dobrych ludzi? pozdrawiamy wszystkich nowo narodzonych i czekamy na kolejne przyjścia :-)
OdpowiedzUsuńOch, Owieczko... mnie się one śnią noc w noc... chyba ta moja "ciąża" eksploduje ;-)
OdpowiedzUsuńNa razie oglądam te zdjęcia z jakąś niezdrową, podszytą masochizmem fascynacją. Ty mnie rozumiesz, prawda?
Rozumiem Cię doskonale. Własnie odebrałam poród. Trochę było ciężko. Już prawie byłam w panice. Weta pod telefonem niet, jak zwykle. Jest duży baranek, a mama Hildegarda moja maleńka i ulubiona, choć brzydka na pierwszy rzut oka strasznie.
UsuńWariatka dała radę sama i ma dwa dzieciaki.
Jesteście dzielne niezwykle - Ty i Twoje owieczki! Będę trzymać kciuki do końca ;)
UsuńOjej, jak dobrze, że zajrzałam. Takie czarniutkie cudeńka masz. Toż to przedszkole całe. I maluchy z matkami chodzą w las już teraz, czy przez jakiś czas zostają w owczym domku. I czy jak są na wolności, to nie ma dla nich żadnego zagrożenia w postaci jakiejś dziczyzny drapieżnej ? Dzielna jesteś Owco Położna :)
OdpowiedzUsuńNapatrzeć się na nie nie mogę. A w zdjęciach owiec wychodzących z nocy jest magia. Korowód ...niesamowite !
UsuńFajne te owce w nocy a oczy im się świecą jak kotom
OdpowiedzUsuńHa, ha, ha! Ale zgrałyśmy się z tym planowaniem :-) My już myślimy o odstawianiu jagniąt i wypuszczeniu całości na pastwisko. Jeszcze chwila i będzie lżej.
OdpowiedzUsuńOwco Rogata, Twój blog jest dla mnie objawieniem - wspaniale napisane teksty no i zdjęcia...!!!
OdpowiedzUsuńPrzykuta do miejsca swojej pracy tęsknię za dniem, w którym będę miała tak duże stado moich kóz jak Ty owiec...
I myślę sobie co ja tutaj robię - przecież powinnam rzucić mą firmę i zostać wiejską kobietą pełną gębą. Sercem już dawno nią jestem... Pozdrowienia.
Te pierwsze zdjęcie świecących oczu wyłaniających się z mroku, to takie straszne trochę ;-)
OdpowiedzUsuńWidzę że wiele się u Ciebie dzieje. Pisz częściej, bo uwielbiam czytać Twojego bloga!
Napatrzeć się nie mogę!
OdpowiedzUsuńWspaniałe stadko, moje owce też mają imiona, jak ludzie. Fajne nocne zdjęcia. Niech się zdrowo chowa cała czarna gromada. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńOwce w nocy jak nocne duszki ze świecącymi oczami, a czy wszystkie owieczki zostały przyjęte przez matki czy któreś dokarmiasz? pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńświetne te twoje owce jak wychodzą z ciemnego lasu...po prostu gęba się sama śmieje
OdpowiedzUsuńWhat awesome photos! I love seeing lambs, they are so cute and energetic. We used to live near sheep and we'd cycle out to the country in the spring just to watch the lambs jumping about :-) It still makes me smile, years later.
OdpowiedzUsuńEnjoy your weekend,
Judy
Mam właśnie przed sobą najnowsze Sielskie Życie:) Gratuluję! Sery i chleb wyglądają przepysznie i wszystko co wokół też!
OdpowiedzUsuńWitaj strasznie tam u ciebie fajnie :) Widziałam sielskie życie i napisano tamo warsztatach jakie prowadzisz. Bardzo mnie one ciekawią szczególnie te z chleba , ceramiki i serów. Proszę napisz coś na ten temat :)Małgorzata
OdpowiedzUsuńWitaj , czytam i czytam . Sama jestem na wsi od 8 lat , 5 nadal pracowalam a raczej harowałam , dwa kolejne lata dochodziłam do siebie , a teraz chyba jestem juz gotowa upajać sie moją wsią i życiem sielskim.
OdpowiedzUsuńPodziwiam twoje talenty , chcę zanurzyć się w pełni w ten dar bycia wolnym człowiekiem . Ze zwierząt mam tylko psy i przepiórki , ale nęci mnie ptactwo ozdobne , a także zielononózki. Zdjęcia owiec doskonałe , uczycie ,ze za nimi wilki idą . Super !Pozdrawiam ciepło.
Beatko i ja widzialam cie w Sielskim zyciu!!!!!!!!!!! gratuluję...ale tam pięknie u ciebie!!!!
OdpowiedzUsuńmyślałam, że czarne owce to rzadkość ;-)
OdpowiedzUsuńRogata Owco, spać powinnam, a czytam Twoją owczą bajkę, bo dla mnie takie życie jest jak bajka. Wyśniłaś je sobie... i masz. Dał mi ten Twój blog do myślenia.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak rzadko piszesz.
I ja się tez podpisuję pod tą "szkodą":) Ale rozumiem - jak się ma takie obrazki za oknem, to szkoda tracić czas na patrzenie na ekran komputera:)
OdpowiedzUsuń