wtorek, 1 kwietnia 2014

The Sheep(ping) News



Tytuł dzisiejszego wpisu to oczywiście żart. Obudziłam się w nocy, bo mi się przyśniło, że właśnie donoszę Wam o tym, co się dzieje w ostatnim czasie na owczym podwórku.

Taki tytuł miał tenże senny post i niech taki tytuł pozostanie. Ku pamięci pewnego pożeracza książek, bez którego nie miałabym możliwości przeżywać wielu wzruszeń właśnie wtedy, kiedy je przeżywałam. Powieść E. Annie Proulx „The Shipping News” przeczytałam dwadzieścia lat temu, po tym jak tylko autorka została laureatką kilku nagród literackich oraz Pulitzer’a w 1994 roku i w każdej księgarni za Wielką Wodą pojawiły się znów nowiutkie egzemplarze jej książki (pierwsze wydanie miało miejsce rok wcześniej, na polski przełożył tekst Paweł Kruk, a tytuł brzmiał bodajże „Kronika Portowa” i został opublikowany w wydawnictwie Rebis w 1996, w 2001 roku powieść zekranizowano, ale filmu nie widziałam i na razie nie zamierzam, choć obsada jest dobra). O to, bym była na bieżąco w literaturze anglojęzycznej, dbał pewien nieżyjący już niestety bibliofil, bibliotekarz i złodziej książek, mieszkający w różnych miejscach i konfiguracjach w Kanadzie i USA. Niedawno odkurzając książki z grubsza, bo jest to syzyfowa praca, gdy książki walają się we wszystkich możliwych i niemożliwych miejscach, natknęłam się właśnie na tę pozycję i przeniosłam w czasie, poczytałam dla przypomnienia, powspominałam, pouśmiechałam się do wspomnień i gdzieś tam w zwojach pamięci zagnieździły się te Shipping News, aby pojawić się we śnie jako całkiem inne news, czyli Owcze Nowiny, bo jakie inne njusy ja tu mogę mieć. Drobiowe jeszcze, kocie i ewentualnie psie.

Zgodnie z przewidywaniami, chociaż nie do końca tak, jak planowałam, zaczęły się rodzić jagnięta. Liczyłam na to, że zacznie się lambing nie wcześniej, jak 23. marca, gdyż dwaj Panowie M. lub też S. (bo nadałam po dwa imiona każdemu) od razu po opuszczeniu samochodu, którym przyjechali, zajęli się ochoczo przekazywaniem genów. Miałam jednakowoż wątpliwości, bo to jeszcze dzieciaki były w owym czasie i gdy tak się im z bliska przyjrzałam, nie rokowali za dobrze w mym mniemaniu.  Wszystkie znaki na niebie i ziemi zdawały się wskazywać, że jednak  przed 23. marca żadna panna nie urodzi. Ciąży po nich nie było widać, bo one są dość tajemnicze w tych sprawach. Weterynarze nie raz zostali zaskoczeni, musicie wiedzieć, a ta co to wcale miała nie być ciężarna, rodziła dnia następnego bliźniaki. Dobrze się bowiem rogate kamuflują. Takie już one są. 

W związku z moimi planami słowackimi wcześniejsze narodziny nie były mi na rękę, albowiem na posterunku zostałby tylko p.o. Pasterz, a On nie bardzo rozróżnia delikwentki i do tego pracuje w mieście, i wraca późno. Ze względu na psy nikt z sąsiadów nie wejdzie za furtkę. Możliwości zastępstwa są więc bardzo ograniczone. Prosiłam więc moje niunie, by się deczko powstrzymały z porodami, ale do próśb mych się nie przychyliły i 18. marca wieczorem Hanna powiła owieczkę i baranka. Dzięki Bogu zrobiła to w domku owczym, a nie w brzezinie, bo bym nawet nie wiedziała. Rankiem dnia następnego dołączyła do położnicy Eleonora wydając na świat dorodnego baranka. A pasterka musiała wyjechać i zostawić towarzystwo pod opieką p.o. Pasterza. Gdy wróciła po trzech dniach jagniąt było 10, a Eleonora prowadzała i karmiła już nie jedno, a dwoje. Musiała drugie jagnię „ukraść” lub adoptować. Nie wiem, czyje jest to drugie, ale najważniejsze, że ma dobrą i troskliwą nową matkę w osobie Elki. W tym sezonie dała się już poznać jako doskonała karmicielka i położna (w zeszłym nie bardzo chciała karmić swoje dzieci, które byłam zmuszona dokarmiać z butelki). W niedzielę bowiem pomogła pierworódce uporać się z dwójką jagniąt urodzonych prawie jednocześnie. Biedna Sosza nie wiedziała nawet, że drugie jagnię wypadło jej spod ogona w nienaruszonym pęcherzu płodowym i gdyby nie czujność psów, pasterki i Eleonory, byłoby po nim. W jedności siła, więc się nam udało. A tryczek, choć maleńki, radzi sobie całkiem nieźle.

Ryfka przed chwilą (godz.17:29) sprawiła, że bilans zwiększył się do 30 jagniąt. Dina urodziła trojaczki. Jest to jednak dopiero prolog. A ja za tydzień znów „w delegację” jadę, hen nad Północne Morze. Mam nadzieję, że niektóre moje myszki zdążą z porodami przed moim wyjazdem.

Tym to sposobem wykpiłam się z pisania o Inwazji Rudych z Północy. Co się odwlecze, to nie uciecze, a trochę suspensu nie zaszkodzi.

Powrót Leny
 Gdzie są owce?




 Frank i Pacjan
 Hanna z nowo narodzonymi dziećmi

 Abigail z dwójką swoich kłapouszków urodzonych przed chwilą. To z białą gwiazdką na głowie nie jej.
 Estera ze "świeżutką" córcią
 Trzech budrysów


Czujni pomocnicy

 Baranki już w akcji
Robi się coraz czarniej


Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za Wasze odwiedziny.


52 komentarze:

  1. Jakie śliczne jagniątka :) A owieczki też fajnie w nocy wyglądają, tyle jasnych ślepi z mroku wystających :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sąsiadka, która czasem wraca późno samochodem i drogi widzi ich oczy świecące oczy, żartuje że to duchy.

      Usuń
  2. Niesamowite! Ale zabawne te jagniątka. I tyle na raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię gdy jest ich dużo. Szaleją, biegają i skaczą. Mogę się na nie gapić godzinami.

      Usuń
  3. Cyfry, które podajesz zawsze mnie zwalają z nóg! Ja przy około 20-tu koźlętach kompletnie głupieję.
    Wyglądają jak stadko małych kleksików z tuszu :)
    To niesamowite, że się Eleonora zajęła cudzym dzieckiem! U kóz to chyba niemożliwe.
    Morze Północne działa, oj działa ....
    Szczęśliwej podróży!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U moich to tez niemożliwe zdawało się być. A może Ela urodziła drugie dnia następnego. Kiedyś gdzieś czytałam, że taki scenariusz jest możliwy. Dziękuję za życzenia podróżnicze. Trochę nie chce mi się jechać.

      Usuń
  4. Świecące owieczki! Czarne jagniątka, matulu, magia! Czy one z czasem zmieniają kolor runa? Pytanie z gatunku podchwytliwie inteligentnych. A gdzież to Cię niesie w świat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmieniają, zmieniają. Ale jakie będą nie wiem. Czasem pozostają czarne, czasem bardziej brązowe, najczęściej zaś szare.
      A tak mnie znów "niesie" do Niderlandów.

      Usuń
    2. A nie na antypody? I fiordy?

      Usuń
  5. Obrotne chłopaki są:)) a maleństwa rozczuliły mnie do łez prawie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawili się nieźle chłopcy. A dzieciaczki słodkie.

      Usuń
  6. Polski tytuł to Kroniki Portowe. Nie bój się oglądać filmu, jest nadspodziewanie nie psujący niczego.
    Jesteś w nocy chroniona przez psy i owcze duchy, każdy z dwoma latarkami z przodu. Fajne zdjęcia.
    Jak Ty ogarniasz to całe towarzystwo, nie wiem. Pozdrawiam Cię bardzo mocno Owieczko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś już miałam obejrzeć, ale się wstrzymałam. Trailer jakiś kiedyś widziałam. Może się w końcu odważę.
      Ogarniam nad podziw dobrze, stąd pewnie moje pomysły z szukaniem nie wiadomo czego gdzieś tam...

      Usuń
    2. Kroniki Portowe:-) bardzo lubię, książkę i film.
      Jak one cudnie świecą w ciemności:-)))
      i skąd te baranki wiedzą, że sa barankami.
      Morze Pólnocne, jak pięknie.

      Usuń
  7. Uhhh, całkiem pokaźne stado Ci się robi. One wszystkie u Ciebie zostaną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkie, ale chyba sporo. Na niektóre już czekają ich przyszli właściciele z niecierpliwością. Już planują, co zrobią z z ich runa.

      Usuń
  8. Wprawiłąś mnie w dobry nastrój tym postem... dziękuję :) W niedzielę przyglądałem się jak stado owiec sąsiada wraca samo z wypasu do zagrody... pasą się za rzeką na nieużytkach i koło 15.00 zaczynają wracać. Po 16.00 stoją grzecznie przy moście czekając na gospodarza żeby je wpuścił do zagrody :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam te owce, wiesz...Moje są takie same.Są stamtąd.

      Usuń
    2. ha! a to dopiero heca :) Czyli twoje panny to Ostaszowianki? Pewnie jeszcze znasz nasz dom... najprawdopodobniej przejeżdżałaś obok jadąc po owieczki.

      Usuń
  9. Nieźle Ci się stadko powiększyło! Ja nie zawsze oganiam moją chudobę, a mam przecież tylko psy i koty, nie wiem jak Ty to robisz!
    A "Kroniki" wolę w formie literackiej niż filmowej.
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego i ja jeszczem filmu nie widziała. Coś mnie wstrzymuje. Ale ja mam tylko zwierzyniec i od czasu do czasu pracę, a Ty na odwrót (zwierzyniec też, ale wyjazdy etc., sama wiesz).

      Usuń
  10. W zasadzie to byłam pierwsza z wpisem, z huty, ale mi go dzieś wywaliło to dałam se spokój.
    Fajne masz sny, takie inteligentne. Mnie się ostatnio śniło, że strasznie się zaniedbałam i wyrosły mi na łydkach niesamowicie długie kłaki. Po obudzeniu musiałam sprawdzić, czy faktycznie mam te kłaki, tak realny był ten sen.
    Owieczki cudne i te maluchy rozkoszne i te wychodzące z ciemności, jak latarenki. Fajnie idą, rozumiem, że na przedzie idzie przewodnik/czka stada? No właśnie, kto przewodzi stadu, zawsze ta sama owieczka, czy różnie to jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw kotka Lenka, potem Franek, Pacjan i reszta. W zasadzie przewodniczą owce, ale wykastrowani Franek i Pacjan, to jak panienki.

      Usuń
  11. ale się narodziło!niesamowite,że młode w całym worku owodniowym się urodziło! musiało to ciekawie wyglądać! zawsze młode są czarne?Młode bywają brązowe czy ta rasa tak ma?

    OdpowiedzUsuń
  12. Ależ cudne te owieczki :)) I kocicę pasterską też masz, wygląda, jakby szła najpierw ona, a za nią owce ;)
    Mądre i inteligentne te Twoje stwory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak było. Lena je wyprowadziła z lasu. Najpierw on, potem Franek, Pacjan i reszta. Psy na końcu, ale one mają oczy zasłonięte, więc ich wcale nie widać i pachną jak owce, są więc niejako zupełnie dla wrogów niewidzialne. Taka ta nasza Matka Natura przemyślna jest w swych kreacjach.

      Usuń
  13. Zachwycam sie fakturą runa u tych malutkich owieczek. Takie węgliste i lśniace, jak z hebanu wyrzeźbione!Cudne stworzenia!
    Usmiechnełam się ,czytając o owieczkowym niusie. No bo rzeczywiscie - my gospodynie wiejskie mamy takie zwykłe, niezaskakujace niusy wśród naszego zwierzyńca i codziennych, powtarzalnych spraw... Ale to nasz rytm, nasza swojskosć usmiech codzienny budząca.
    Pozdrawiam Cie ciepło Owieczko-pastereczko!:-))

    OdpowiedzUsuń
  14. Jakie one piękne!
    A zdjęcia owiec w ciemności - niesamowite.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zobaczyć takie zjawy świetlistookie nocą to musi być przeżycie! :)
    Rozhasane jagnięta to chyba tak słodki widok jak i wszystkich małych ssaków, tyle,że te Twoje czarnule są cudne!
    A tyle roboty przy wykotach...
    pozdrówki!

    OdpowiedzUsuń
  16. no to pięknie i płodnie niesamowicie... ja uwielbiam takie maleństwa i pewnie bym je zamęczała swoją upierdliwością w postaci głaskania, tulenia, niuniolenia i w ogóle pewnie by mi padło na umysł bo już patrząc na same zdjęcia zwariowałam. A co Ty z nimi kochana robisz? One wszystkie zostają w stadzie? Czy idą w świat do dobrych ludzi? pozdrawiamy wszystkich nowo narodzonych i czekamy na kolejne przyjścia :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Och, Owieczko... mnie się one śnią noc w noc... chyba ta moja "ciąża" eksploduje ;-)
    Na razie oglądam te zdjęcia z jakąś niezdrową, podszytą masochizmem fascynacją. Ty mnie rozumiesz, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię doskonale. Własnie odebrałam poród. Trochę było ciężko. Już prawie byłam w panice. Weta pod telefonem niet, jak zwykle. Jest duży baranek, a mama Hildegarda moja maleńka i ulubiona, choć brzydka na pierwszy rzut oka strasznie.
      Wariatka dała radę sama i ma dwa dzieciaki.

      Usuń
    2. Jesteście dzielne niezwykle - Ty i Twoje owieczki! Będę trzymać kciuki do końca ;)

      Usuń
  18. Ojej, jak dobrze, że zajrzałam. Takie czarniutkie cudeńka masz. Toż to przedszkole całe. I maluchy z matkami chodzą w las już teraz, czy przez jakiś czas zostają w owczym domku. I czy jak są na wolności, to nie ma dla nich żadnego zagrożenia w postaci jakiejś dziczyzny drapieżnej ? Dzielna jesteś Owco Położna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napatrzeć się na nie nie mogę. A w zdjęciach owiec wychodzących z nocy jest magia. Korowód ...niesamowite !

      Usuń
  19. Fajne te owce w nocy a oczy im się świecą jak kotom

    OdpowiedzUsuń
  20. Ha, ha, ha! Ale zgrałyśmy się z tym planowaniem :-) My już myślimy o odstawianiu jagniąt i wypuszczeniu całości na pastwisko. Jeszcze chwila i będzie lżej.

    OdpowiedzUsuń
  21. Owco Rogata, Twój blog jest dla mnie objawieniem - wspaniale napisane teksty no i zdjęcia...!!!
    Przykuta do miejsca swojej pracy tęsknię za dniem, w którym będę miała tak duże stado moich kóz jak Ty owiec...
    I myślę sobie co ja tutaj robię - przecież powinnam rzucić mą firmę i zostać wiejską kobietą pełną gębą. Sercem już dawno nią jestem... Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  22. Te pierwsze zdjęcie świecących oczu wyłaniających się z mroku, to takie straszne trochę ;-)
    Widzę że wiele się u Ciebie dzieje. Pisz częściej, bo uwielbiam czytać Twojego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  23. Wspaniałe stadko, moje owce też mają imiona, jak ludzie. Fajne nocne zdjęcia. Niech się zdrowo chowa cała czarna gromada. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Owce w nocy jak nocne duszki ze świecącymi oczami, a czy wszystkie owieczki zostały przyjęte przez matki czy któreś dokarmiasz? pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  25. świetne te twoje owce jak wychodzą z ciemnego lasu...po prostu gęba się sama śmieje

    OdpowiedzUsuń
  26. What awesome photos! I love seeing lambs, they are so cute and energetic. We used to live near sheep and we'd cycle out to the country in the spring just to watch the lambs jumping about :-) It still makes me smile, years later.
    Enjoy your weekend,
    Judy

    OdpowiedzUsuń
  27. Mam właśnie przed sobą najnowsze Sielskie Życie:) Gratuluję! Sery i chleb wyglądają przepysznie i wszystko co wokół też!

    OdpowiedzUsuń
  28. Witaj strasznie tam u ciebie fajnie :) Widziałam sielskie życie i napisano tamo warsztatach jakie prowadzisz. Bardzo mnie one ciekawią szczególnie te z chleba , ceramiki i serów. Proszę napisz coś na ten temat :)Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
  29. Witaj , czytam i czytam . Sama jestem na wsi od 8 lat , 5 nadal pracowalam a raczej harowałam , dwa kolejne lata dochodziłam do siebie , a teraz chyba jestem juz gotowa upajać sie moją wsią i życiem sielskim.
    Podziwiam twoje talenty , chcę zanurzyć się w pełni w ten dar bycia wolnym człowiekiem . Ze zwierząt mam tylko psy i przepiórki , ale nęci mnie ptactwo ozdobne , a także zielononózki. Zdjęcia owiec doskonałe , uczycie ,ze za nimi wilki idą . Super !Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  30. Beatko i ja widzialam cie w Sielskim zyciu!!!!!!!!!!! gratuluję...ale tam pięknie u ciebie!!!!

    OdpowiedzUsuń
  31. myślałam, że czarne owce to rzadkość ;-)

    OdpowiedzUsuń
  32. Rogata Owco, spać powinnam, a czytam Twoją owczą bajkę, bo dla mnie takie życie jest jak bajka. Wyśniłaś je sobie... i masz. Dał mi ten Twój blog do myślenia.
    Szkoda, że tak rzadko piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  33. I ja się tez podpisuję pod tą "szkodą":) Ale rozumiem - jak się ma takie obrazki za oknem, to szkoda tracić czas na patrzenie na ekran komputera:)

    OdpowiedzUsuń