piątek, 31 stycznia 2014

Summertime



Summertime and the livin' is easy
sheep are jumpin', and the grass is high

Nic nie poradzę, że na sama myśl o lecie przypomina mi się i "Porgy and Bess" Gershwina , Janis i wiersz Gałczyńskiego, no i jeszcze Vivaldi.

Mój dom i zagroda otwarte są dla gości. Mam ich wielu, mimo iż nie prowadzę agroturystyki. W zeszłym roku odwiedziło mnie 1200 osób. Domyślacie się więc, że na brak zajęć nie narzekam. A goście, to tylko jeden z elementów mojej wiejskiej egzystencji.

A lato rzeczywiście było piękne zeszłego roku. Było słonecznie, kolorowo, pracowicie i przyjemnie. 
Najwięcej pracy jest oczywiście przy sianie i strzyży. Zawsze jestem w stresie. Będzie padać, czy nie nie będzie? Wyschnie czy zmoknie? Dadzą się złapać, czy nie dadzą?

Siano wyschło. Owce udało się połapać i ostrzyc, z wyjątkiem jednego baranka, który nie miał najmniejszej ochoty pozbywać się brązowego runa ze złotymi refleksami. Skoczył wysoko, przeskoczył ogrodzenie i tyle go widzieliśmy. Po południu dołączył do zupełnie gołych owiec. A taką miałam ochotę na jego pięknie kręcone runo. On jednak miał inny plan.

Zdjęć ze strzyży nie mam, bo nie wiem wtedy "w co ręce włożyć". Trzeba zadbać o runo, aby się nie pobrudziło i nie pomieszało, bo runo, jak i owce, ma swoje imię. Wiem potem czy czapka jest od Antoniny, czy Diny. Niektóre owce mają swoich fanów, którzy chcą mieć "coś" z ich run. Rozumiecie zatem, jak odpowiedzialna to praca. Nie może być mowy o pomyłce. Mam i ja swoich faworytów. Eleonora, sama niezbyt urodziwa i ze złamanymi rogami, ma piękne i delikatne runo wielobarwne, z niego mam ufilcowany szal, z runa Noemi natomiast najlepsze są chodniki i frędzle do różnych filcaków. Z Frania mam czapkę filcową. Runo w czarnym kolorze daje Ruth, a brązowoszare Batszeba. Parę "błamów" muszę też oddać psom na legowisko, bo uwielbiają wylegiwać się na takich pachnących i miękkich "materacach". Jak im nie dam, wezmą same. W związku z tym wolę wybrać ja. Takie z którymi miałabym za dużo roboty przygotowując je do przędzenia. 
Czasem wcześniej, a czasem przy strzyży, robię tzw. korektę racic, czyli owczy pedicure. Nie mogę się wyprostować po całej akcji, mam odciski na rękach wielkości mirabelek i 300 racic na liczniku.

Wszystkie te prace kończą się w pierwszym tygodniu lipca. A potem już

Koteczka-sierotka znaleziona pewnego sierpniowego ranka na podwórzu. Na imię ma Luizjana, w skrócie Lulu, z akcentem na wygłosowe u. Następnego dnia znaleźliśmy jeszcze dwa kotki, Benjamina i rudego Alberta.

 Ucieranie róży trwa do września

 Mój zarośnięty ogród



Pałac Lenno
Runo Franka farbowane marzanną barwierską
Pałacowy ogród

Megi, gdzie to?

Będzie masło
Wianki czerwcowe
 Dzieciaki z sąsiedniej wsi lubią odwiedzać mnie w wakacje
Jeden z "moich" domków
Wleń
Bóbr we Wleniu
Wleń
Widok z z "mojej drugiej" łąki
Lubomierz
Wnętrze pałacu Lenno, korytarz za drzwiami wejściowymi
"Moja" następna łąka, należy do właściciela Pałacu Lenno
 Domowe jedzenie
Widok z "kowalowych Skał"
Jajka od moich kur i bukiet macierzanki z pastwiska owiec
Widok z "Kowalowych Skał"

 Pomidory z ogrodu
 Trochę przypalona tarta
Bagietki z pieca chlebowego, razowe
Gąski dla Magdy Spokostanki
Koty tkacze. Za sznurki od nicielnicy ciągnie Lulu, podnóżek obsługuje Benjamin

Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia Jesienią!

środa, 29 stycznia 2014

Kalejdoskop

Wiosna

Witam Was po tak długiej nieobecności. Nawet nie próbuję się tłumaczyć z milczenia. Bo też nie mam nic na usprawiedliwienie.
Bardzo lubię odwiedzać Was na Waszych blogach, bardzo lubię odwiedzać Was też w prawdziwym życiu. I cieszę się, że tak wiele wirtualnych znajomych dusz udało mi się poznać realnie, że Wy, moi wirtualni Znajomi zechcieliście spotkać się ze mną realnie. A wszystko dzięki internetowi.

Rok 2013 był dla mnie dobry i radosny. Miałam czas na spotkania, na czytanie książek, na słuchanie muzyki, gotowanie, serowarzenie, hodowanie gęsi, czytanie owcom, spacery z psami, przędzenie, filcowanie, bieganie boso po trawie, brodzenie w wodzie, naprawianie owczego płotu, leżenie w hamaku i snucie planów. Bywałam w wielu miejscach, oglądałam wiele domów, odwiedziłam kilka domów-marzeń, poznałam wielu ludzi, uczyłam się różności, przygarnęłam trzy kociaki.

Dziś tylko zdjęcia. Wiosna w pigułce.














Serdecznie pozdrawiam nowych obserwatorów i dziękuję, że mnie odwiedzacie.