środa, 14 marca 2012

Lambing, Lammzeit czy kotelnia?


Na początek o języku. Anglicy mają sympatyczne dla ucha określenie lambing, Niemcy Lammzeit, a w naszym języku jest kotelnia!!!, albo w najlepszym razie wykoty. No i jak się Wam podobają te nazwy? Bo mnie wcale.

Owce moje bardzo rogate i te mniej rogate rodzą zwykle swoje dzieci na przełomie grudnia i stycznia, w styczniu i lutym. Żadne mrozy i zamiecie im niestraszne. Rodzą na dworze i w samotności. Żadnych zagródek, boksów i towarzyszek w pobliżu. Niektóre tolerują moją obecność w zasięgu wzroku, inne nie. Najczęściej rodzą w nocy i bez większych problemów, choć czasem, nie powiem, zdarzają się różne nieprzewidziane i niechciane sytuacje, ale tak to już bywa i trzeba być na to przygotowanym. Jak to mówią Anglicy: Let's hope for the best but prepare for the worst.

Czasami tez zdarza się, że kilka mam „podrzuca” mi po jednym dziecku (bo zwykle mają 2) na wykarmienie. Zawsze mogę w tej materii na którąś liczyć. Moabitka robi to notorycznie. Jeśli urodzi baranka i owieczkę, baranka nie chce karmić, dwie owieczki nie są problemem. O przystawieniu jagnięcia do cyca nie ma mowy. Nie skutkuje żadne posypywanie baranka solą, otrębami, zamykanie w zagródce – jak radzą w mądrych książkach. Z moich kilkuletnich już obserwacji wynika, że te odrzucone jagnięta wcale nie są jakieś ułomne, czy chore. Cieszą się dobrym zdrowiem i wyrastają na całkiem dorodne egzemplarze. Nierzadko mam wrażenie, że zostają przy matkach słabsze dzieciaki, a te silniejsze hop do pasterki na krowie mleko.

Tak czy siak przez 3-4 miesiące jestem „uziemiona”, jako matka karmiąca. Karmienie jagniąt butelką jest bardzo przyjemne, ale w pojedynkę trudne logistycznie. Jak nakarmić 5 jagniąt naraz mając tylko dwie ręce, a jagnięta nie stoją spokojnie i wszystkie naraz chcą smoka, nie ma jak ich zamknąć, bo jak złapię jedno, to mi reszta zwieje i tak w kółko. Tak, wiem, są specjalne wiadra ze smoczkami, które można powiesić w owczarni, nalać mleka i po problemie. Ale wiadro się u nas nie sprawdza. Nie głaszcze po maleńkiej główce, wyczuwając pod palcami maleńkie rogi, nie całuje w nos. Do wiadra można co prawda wskoczyć, ale kolan takie wiadro już nie ma, poskubać za włosy wiadra też się nie da, i kto chciałby się przytulać do plastikowego wiadra. Jagnięta nie chcą z wiadra pić i już, ani z miseczek. Odchodzą i meczą żałośnie czekając na ciepłe mleko z butelki. A ja, chociaż roboty mam przy tym więcej, w duszy liczę na którąś matkę wyrodną za każdym razem.

W poniedziałek rano Antonina urodziła ostatnie jagnięta w tym sezonie. Choć od miesiąca wyglądała tak, jakby za chwilę miał się zacząć poród, przetrzymała, jak zwykle, do marca. Urodziła owieczkę i baranka.


Wszystko odbyło się sprawnie i szybko. Tym samym zakończyła się kotelnia w moim gospodarstwie. Mogę odetchnąć z ulgą. Mimo że zwykle nie ma problemów podczas narodzin jagniąt, czas ten jest dla mnie stresujący. Cieszę się więc najbardziej, kiedy rankiem świeżo upieczone mamy prowadzą swoje dzieci, urodzone nie wiadomo gdzie i kiedy.

Jagnięta jagniętami, ale i psów pasterskich przybyło. Trzy śliczne białe kulki powiła Peti, sunia rasy komondor. Ronja, Dorka i Sherlock rosną zdrowo i demolują dom.


I tym optymistycznym akcentem kończę trochę przydługi post i pozdrawiam odwiedzających


niedziela, 11 marca 2012

Sen

Dawno temu, pewna mała dziewczynka z warkoczykami tak cienkimi, jak mysie ogonki, często miewała kolorowe sny. Pewnej nocy śniła o wielkiej, kwitnącej łące, na której pasły się owce. Były kolorowe. Czarne, brązowe, szare, grafitowe i wszystkie miały rogi. Dziewczynka widziała do tej pory tylko białe owce, które żadnych rogów nie miały.

Baranki, to co innego, ale owce z rogami? – dziwiła się babcia dziewczynki, której dziewczynka opowiedziała sen. Nikt, z kim dziewczynka rozmawiała o rogatych owcach ze snu, takich owiec nie widział. Rogate, kolorowe owce śniły się jeszcze dziewczynce nie raz. Wiedziała, że kiedyś je naprawdę zobaczy, inaczej by do niej nie przychodziły w snach.

Dziewczynka dorosła. Została mamą Innej Małej Dziewczynki i Małego Chłopca, którym opowiadała bajkę o rogatych owieczkach, których nikt z dorosłych nigdy nie widział. O ich pięknej wełnie w kolorach owczej tęczy, ciepłej i pachnącej łąką. Inna Mała Dziewczynka i Mały chłopiec były absolutnie pewne, że widziały takie owce. Rysowały więc kredkami kolorowe rogate owieczki na zielonej łące i marzyły o wełnianych szalikach i czapkach pachnących latem.

Minęły długie lata zanim mama Innej Małej Dziewczynki i Małego Chłopca mogła chodzić po wielkiej kwitnącej łące, na której pasły się owce. Czarne, brązowe, szare, grafitowe i wszystkie rogate. Aby spełnić marzenia dorosłej już Innej Małej Dziewczynki i dorosłego Małego chłopca o szalikach i czapkach nauczyła się prząść kolorową wełnę pachnącą łąką.

Ten blog jest opowieścią o życiu wśród zwierząt, w małym, skromnym domku na wsi. Życiu, które przyśniło się dawno temu małej dziewczynce, i radości, jaką to wiejskie życie ze sobą przyniosło.

Zapraszam

Bardzo dziękuję Joli z Innej Bajki za pomoc w tworzeniu tego bloga